Może ze względu na podobny okres historyczny, porównywałem tą lekturę z czytaną nie tak dawno serią autorstwa Stanisława Krzemińskiego. O ile dla niego atmosfera przed uzyskaniem niepodległości była chyba nawet istotniejsza, niż jakieś wątki obyczajowe, u Grabowskiej jest raczej odwrotnie. Historia czasem wpływa na ludzkie wybory, losy, ale i tak jest na drugim planie, bo na pierwszy wysuwają się emocje, uczucia, relacje między postaciami. Czy można pokochać kogoś, kto ma inne poglądy polityczne na walkę o niepodległość, a może Rosjanina, choć przecież to znienawidzony okupant i ciemiężyciel. Jakie to wszystko skomplikowane: ojciec, choć gorący patriota, poszedł walczyć w rosyjskiej armii, bo widział w wojnie szansę na wolność dla swojego kraju. Innym przykładem może być dużo młodszy chłopak, który ciężko ranny, więc zwolniony ze służby, Rosjan traktuje jak dojne krowy, pogrywając z nimi w karty, ryzykując wiele, ale robi to z chciwości, a nie dlatego, że są dla niego wrogiem.
Ałbena Grabowska tym tytułem rozpoczyna nowy cykl, tym razem nie rodzina chłopska, ale drobna szlachta stała się jego bohaterami. A dokładniej matka i jej trzy córki. Każda ma trochę inny charakter, niejeden raz kłócą się lub zazdroszczą sobie czegoś, ale gdy ich drogi się rozejdą, poczują jak bardzo może być brak tych wspólnie przeżywanych dni.
Niestety marzenia o wielkiej miłości, szansa na wyrwanie się z domu, gdzie się nie przelewa, wcale nie okazują się furtką do szczęścia. Rozsądna Klara, melancholijna Amelia, trzpiotkowata Róża. I oczywiście mężczyźni na horyzoncie. Zwykle zakochani wcale nie w tej, która kocha ich. I to jest klucz do tej historii - na ile decyzja o związaniu się z kimś, wcale nie wynika z zakochania, a raczej z mylnie odczytanych zupełnie innych pragnień i potrzeb - litości, przywiązania, wdzięczności, chęci wyrwania się z domu, pragnienia bogactwa, czy opieki. Chyba jedynie Klara potrafi odrzucić szansę na miłość, wybierając raczej odpowiedzialność za innych i obowiązki. Ale czy czuje się z tym szczęśliwa?
Nie zabraknie chwil dramatycznych i wzruszających, autorka potrafi rozgrywać historię, tak, by emocje poruszały czytelnika. Szkoda jedynie, że samej historii tu raczej niewiele (więcej wzdychania i łez), no i to dopiero wstęp do jakiejś większej całości (przynajmniej to sugeruje zakończenie). Zdaje się, że tak jak i tu więcej będzie o sufrażystkach, niż o tym jak ścierały się różne grupy marzące o niepodległości kraju. Ale nawet to bardziej w rzuconych półgębkiem słowach, niż dotknięciu czegoś głębszego. W odróżnieniu od powieści, które mocno tkwią w realiach, atmosferze (choćby Zientek), Grabowska operuje ogólnikami i skupiona jest jedynie na grze emocjami. Cóż, takie rzeczy niektórym się podobają najbardziej. Ja czułem się trochę zawiedziony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz