poniedziałek, 3 stycznia 2022

Sceny z życia małżeńskiego, czyli szept, krzyk i coś jeszcze

Wciągnąłem się w ostatnich dniach w Mare z Easttown i nie mam ochoty oglądać nic więcej, dopóki więc nie skończę, nie będę szalał z notkami. Po pracy spacer i relaks. Od komputera już nie na tak długo jak w ostatnich tygodniach. A jednak ten serial zasługuje na przynajmniej kilka zdań i będą to bardzo pozytywne zdania. Nie znam oryginału Bergmana z lat 70, by powiedzieć, czy twórcy dokonali czego nowego, czy po prostu zrobili ten sam materiał w nowej scenerii, ale środkowe odcinki wbiły mnie w fotel. Cholera, coś tak kameralnego, a chwyta za gardło. Kto ma ochotę uniknąć spoilerów niech nie czyta.

Jessica Chastain i Oscar Isaac grają małżeństwo z kilkuletnią córeczką. Z pozoru szczęśliwa para, ale z czasem otwierają nam się oczy, że jednak coś tam jest nie tak. Pierwsza "poważna" rozmowa na temat uczuć, braku, pustki, którą być może próbuje się wypełnić czymś/kimś innym i to co wydawało się trwałe niczym z betonu, kruszy się jakby było ze styropianu. Gorzki obraz rozpadających się więzi, tęsknoty, radzenia sobie z frustracją, złością, myślenia tylko o sobie... Można by ciągnąć długo tą listę. Obiecywać sobie można długo, że niby rozstajemy się w przyjaźni, bez żalu, pod skórą jednak kotłuje się masa emocji. Szczególnie gdy jednak okaże się, że komuś w nowych związkach wcale nie jest już tak dobrze. Przechodzimy od bycia obok siebie, do fazy krzyku, pretensji i agresji, a potem...
No właśnie, o ile podobało mi się, że udało się każdy z odcinków na koniec wyciszyć, zostawić nas z jakąś refleksją, to finałowy odcinek, czyli próba powrotu jakoś mnie nie przekonuje. Serio, po tym wszystkim? Świetnie zagrane, kapitalnie uchwycona cała gama emocji, fascynująca mieszanka intymności i szczerości, fakt iż czuje się chemię między tą parą to wszystko duże plusy dla tego obrazu, ale najważniejsze, że w tym można się przeglądać jak w lustrze. To właśnie refleksja nad przyczynami rozpadu, obserwowanie jak się on dokonuje i konsekwencjami w życiu bohaterów była dla mnie najcenniejsza.
Nie jest to seans przyjemny, ale bardzo polecam! Och, żeby w naszych produkcjach krajowych były tak dobrze napisane dialogi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz