sobota, 1 stycznia 2022

Słoneczni chłopcy, czyli czuła komedia o przemijaniu

Ogłaszam, że dziś trochę leniuchowania, przynajmniej od komputera - zbyt wiele kosztowały mnie ostatnie dni poprzedniego roku. Zaczynam 12 rok bloga!!! Juppi. I robię jakieś niewielkie postanowienia. Na dziś spacer już zaliczony, a zaraz lektura, bo dzięki M. mam wolne od pisania notki.
Robert

Po czasie mogę dopisać do jej recenzji również kilka zdań od siebie.


Tradycyjnie, koniec roku zamykamy wspólnym rodzinnym wyjściem do teatru. Tym razem poszliśmy na spektakl „Słoneczni chłopcy” w OCH-Teatrze i był to dobry wybór, bo przez 2 godziny Cezary Żaki i Artur Barciś bawili nas cudnie potwierdzając, że ten duet aktorów ma bez wątpienia talent, klasę i niesamowity warsztat aktorski.



Tytułowi „słoneczni chłopcy” to popularni, wielcy komicy w jesieni życia. Rozstali się dawno temu, od tamtej pory nie utrzymując ze sobą żadnego kontaktu. Willie (Cezary Żak) całe dnie spędza zamknięty w czterech ścianach własnego mieszkania, odwiedzany jedynie przez siostrzeńca Bena (Fabian Kocięcicki), marząc by ten załatwił mu jakąś rolę w przedstawieniu lub reklamie. Jego sceniczny niegdyś partner Al (Artur Barciś) jest na emeryturze i mieszka u córki. Kiedy przewrotny los pozwala im wrócić na scenę – muszą po latach znów zagrać w skeczu razem, tym który grali 30 lat i – wygląda na to – że poróżnił ich na trwale. Aby wrócić na scenę muszą się więc odbyć próbę. Kiedy spotykają się, by dopracować szczegóły wracają dawne żale i pretensje, które pełne są ironii, niekiedy sarkazmu. Obaj są uparci, a to nie sprzyja zakopaniu topora wojennego, powoduje natomiast, że widzowie co chwila zanoszą się śmiechem. Jednak za tymi wzajemnymi docinkami przeziera się skrywana za animozjami wypłowiała od lat stara, dobra przyjaźń dwóch partnerów scenicznych. Zupełnie jak stare małżeństwo, które nie znosi się tak mocno, że już bez siebie żyć nie może. Obaj spragnieni sceny udają, że im nie zależy. Ich rozmowy pełne są uszczypliwości, sarkazmu, ironii, a jednocześnie gdzieś za plecami czai się refleksja o ulotności chwili, przemijaniu pewnych epok, trendów i życia. Zaskakujący finał pozostawia w nas czułość w spojrzeniu na tych „zgryźliwych tetryków”, którzy na różne sposoby radzą sobie ze starością, odstawieniem na boczny tor i – mimo wcześniejszych niesnasek – w przewrotny sposób martwią się o siebie. Obaj wielcy aktorzy, którzy na scenie świetnie grali, teraz grają równie doskonale względem siebie, a publiczność co chwila, śmiejąc się, bije brawa. Z próbą połączenia w duet Willie’go i Al’a musiał sobie poradzić Ben, którego zagrał nie widziany przeze mnie wcześniej na scenach Fabian Kocięcki. Poradził sobie wyśmienicie. Piękna dykcja, mocny głos – wybornie. Również Martna Krzysztofik w podwójnej roli pielęgniarki, raz frywolnej a raz zgryźliwej – wyśmienicie sobie poradziła.


W takiej sztuce bardzo łatwo jest przeszarżować, stracić tę ulotną nutkę czułości, która powoduję wzruszenie u widza. Nic z tego! Cezary Żak, będący na scenie przez cały spektakl, mimo dwugodzinnej gry, nawet na moment nie wypadł z roli powodując, że ta czułość została z nami i po wyjściu z teatru. Podobnie Artur Barciś, który każdym gestem, słowem sprawia wrażenie, że jest „okropny inaczej”. No cóż, są takie momenty w teatrze, które ciężko opisać słowami i te takie są. Trzeba to po prostu zobaczyć i przeżyć, do czego gorąco namawiam.

Tekst pełen ciepłego humoru z nutą refleksji o przemijaniu bawi i wzrusza jednocześnie. Dwóch wielkich Aktorów na scenie: Cezary Żak i Artur Barciś potwierdzają zarówno swoją klasę jak i warsztat artystyczny. Jednym słowem – profesjonaliści, którzy nie zawodzą.

Polecam
MaGa 

Cóż można dodać do słów M, skoro wszystko opisała tak bardzo w punkt. Nie przepadam za klimatami farsowymi, za krzykiem, przerysowaniami, warto jednak powiedzieć, że to sztuka wcale nie łatwa aktorsko i wymagająca wysiłku, talentu, by widz nie był zniesmaczony. Przecież na co dzień bawią nas zupełnie inne rzeczy, a to retro to humor dla naszych rodziców, może nawet dziadków. A mimo to będę wspomniał Słonecznych chłopców bardzo miło. Przede wszystkim dzięki duetowi Żak-Barciś, którzy po prostu mistrzowsko tchnęli w tą sztukę życie, dowcip, ale i nostalgię. Może za jakiś czas i oni będą musieli zejść ze sceny, ustąpić pola młodszym i czytać wciąż w nekrologach o kolejnych znajomych... Czują więc gdzieś tą barierę, tą desperację którą może odczuwać aktor/komik, który dla świata jest już historią, nie oczekują od niego nic świeżego, a może niedługo nie będą chcieli nawet od niego nic.
Połączenie nostalgii i humoru - cóż za sztuka!

OCH-Teatr – Słoneczni chłopcy
Reżyseria: Marcin Hycnar
Autor:Neil Simon
Przekład: Bartosz Wierzbięta
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Kostiumy: Martyna Kander
Reżyseria światła: Karolina Gębska
Muzyka: Mateusz Dębski
Producent wykonawczy i asystent reżysera: Jan Malawski
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Realizacja światła: Waldemar Zatorski
Realizacja dźwięku: Michał Cacko
Obsada:
Al Lewis – Artur Barciś
Willie Clark – Cezary Żak
Pielęgniarka – Martyna Krzysztofik
Ben Silverman – Fabian Kocięcki
W nagraniach głosowych udział wzięli: Marcin Hycnar, Jan Malawski oraz Michał Zieliński.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz