czwartek, 14 października 2021

Losy się splatają, czyli Miłość, ślub i inne nieszczęścia oraz Human Capital

Po filmach Alejandra Gonzáleza Iñárritu, który w mistrzowski sposób potrafił pokazać przeplatanie się ludzkich losów, różni twórcy często sięgają po taki motyw. Ta sama historia, powoli odsłaniana, różne punkty widzenia, wielość postaci, ale w pewnym momencie wszystkie nitki się splatają i w finale widzimy już przesłanie w pełni. Jak różnie można to opowiedzieć.
W komedii Miłość, ślub i inne nieszczęścia wydawałoby się atutów sporo: niezła obsada (m.in. Keaton, Irons), lekki, komediowy klimat jak w "To tylko miłość", oryginalne postacie... Tymczasem ogląda się to bez większych emocji, a niektóre wątki ciągną ten film wręcz w stronę kina klasy B (cały wątek mafijny).


Mamy więc organizatorkę wesel, która ma słaby PR, bo właśnie zaliczyła medialną porażkę, burmistrza szykującego się do ślubu i jednocześnie budującego swój wizerunek, by wygrać wybory, sztywnego starszego pana, perfekcjonistę, który nie ma życia prywatnego, przebojowego przewodnika wycieczek... Każdy w pewien sposób tęskni za miłością i szczęściem, ale nie bardzo potrafi się otworzyć na związek. A uczucie i tak znajdzie sposób, by do nich dotrzeć, by zmienili swoje życie. Powiedziałbym, że dość banalne, choć sympatyczne, choć parę wątków spokojnie można by odpuścić, by rozbudować te najlepsze. To tak pomiędzy komedią romantyczną, a czymś bardziej zwariowanym.

 

Human Capital jest dużo poważniejszą próbą opowiedzenia historii z różnych punktów widzenia. I gdyby tylko od początku udało się wzbudzić ciekawość widza, tak jak dzieje się to mniej więcej od połowy filmu, byłby to całkiem niezły seans. Gdy przez prawie godzinę próbujemy się jakoś przekonać do bohaterów i rozkminić wszystkie relacje jakie ich łączą, potem już czujemy się trochę znudzeni. Bogaci i biedni, którzy próbują się grzać w ich blasku, marzenia i lęki, ambicje i porażki. Tak samo bolą, tak samo czuje się zawód. Tyle, że bogaty być może łatwiej to znosi, bo kasa pomaga mu wyjść suchą stopą na ląd...
Od połowy wciąga - nieźle zapętlona końcówka nie pozbawiona emocji. Nie wyszło niestety to tak dobrze jak mogłoby być.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz