poniedziałek, 4 października 2021

Snowflake - Louise Nealon, czyli powiedz do lustra, że jesteś szczęśliwa

Pewnie trochę na bazie szumu wokół "Normalnych ludzi", kolejny debiut z Irlandii i kolejna historia o dorastaniu trafia do rąk czytelników w Polsce. W sumie to jednak dobrze, bo może w innym przypadku nikt by się nią u nas nie zainteresował. Nie próbowałbym raczej tworzyć na jej bazie kolejnych definicji typu: "obraz pokolenia", ale i tak warto zanurzyć się w tą pełną goryczy historię, poczuć te emocje, spróbować je zrozumieć. Bez łatek, prób generalizacji, ale po prostu traktując to jako historię o młodej dziewczynie szukającej akceptacji, przyjaźni, wyzwolenia się z pewnych ram, które jednocześnie ją definiują, ale i wiążą. Może ktoś powie: miałem podobnie, może coś go przerazi, a może czymś się zachwyci - wchodzimy w świat doświadczeń i emocji, które przecież trudno szufladkować, które są czymś bardzo indywidualnym. I tak jak dla bohaterki miejsce, którym się wychowuje, czyli mleczna farma na wsi i jej otoczenie, to raczej powody do wstydu i kompleksów, dla jej znajomych są czymś godnym pozazdroszczenia. Ona znowu zazdrości im - możliwości, luzu, pieniędzy, otrzaskania, nie zdając sobie sprawy, że ich pozorna swoboda i szczęście, są często maskami, skrywającymi duże problemy. I trochę o tym jest ta powieść: o tym by akceptować innych i siebie z całym bagażem tego co nas stanowi, nawet jeżeli coś czasem wydaje się trochę odstawać od tego co byśmy definiowali jako normę. 


Jedni sobie z tym radzą lepiej, inni kompletnie nie potrafią. I tak trochę jest w otoczeniu Debbie. Ktoś ucieka w alkohol, ktoś inny w swój świat, który dla niego jest ucieczką i schronieniem. Osiemnastolatka z jednej strony chciałaby się wyrwać z domu, uciec od konieczności opieki nad matką i pracy na farmie, zdaje sobie jednak sprawę, że nie zna innego życia, wręcz panicznie boi się wszystkiego co dla niej nowe i nieznane. Studia szybko okazują się niezłym wyzwaniem, nowe relacje wciąż podszyte są kompleksami, a próby pomocy traktowane jako zbyt trudna droga do zmiany wszystkiego, co jednocześnie dla dziewczyny jest czymś co stanowi jej jedyną podporę, jedyny znany jej świat. Tego się trzyma i panicznie boi się zmian.
Dorośli, którzy powinni dawać jej wsparcie, starają się tak jak potrafią (przynajmniej niektórzy), ale sami zmagają się z problemami, do których nie zawsze chcą się przyznać. Debbie nie myśli więc dużo o sobie, o tym co mogłaby dla siebie zrobić, bo więcej czasu i wysiłku poświęca innym, biorąc często na siebie zbyt wiele, odreagowując w destrukcyjny dla siebie sposób.
To co realne, czasem aż do bólu, przeplata się ze snami, marzeniami i wspomnieniami, tworząc ciekawą kompozycję. Być już dorosłą, niech się coś stanie, co samo pchnie mnie w tą stronę - to myślenie, które pewnie jest charakterystyczne dla wielu młodych ludzi, nie ma co więc potępiać Debbie, traktować jej jako niedojrzałej (niech rzuci kamieniem ten co...), spróbujmy po prostu wejść w ten jej świat, popatrzeć jej oczami na to co dla nas pewnie lęki nie budzi. Dla mnie chyba nawet lektura ciekawsza niż Normalni ludzie, bo wolna od dywagacji na temat nierównych szans, mniejszych zasobów dzieci proletariuszy i rolników, choć przecież dotyka tych spraw dość mocno (ale bez roztrząsania tego niczym na zebraniu partyjnym). Tu wszystko jest bardziej poetyckie, choć jednocześnie bliskie prawdziwego życia. 

#wydawnictwomuza #Snowflake

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz