Miałem co prawda pisać o zupełnie innej książce, ale na szczęście tak jak mam aż za dużo rzeczy do wyboru jeżeli chodzi o czytanie, tak i mam komfort z wyborem kolejności pisania. Skoro dziś zakończona, to i od razu lektura leci na Notatnik. Zwłaszcza, że cykl o Bożydarze Antonim Jekiełłku pokochałem od samego początku i polecam go i małym i dużym czytelnikom? Dlaczego? Bo to nie tylko książki zabawne, pełne ciekawych postaci, trochę absurdalnych sytuacji i dramatycznych przygód, to w dodatku mądre. Nienachalnie ale trafnie Marta Kisiel pisze o sprawach ważnych w dorastaniu, w budowaniu relacji, czy obrazu samego siebie. Małe Licho i babskie sprawki to już czwarta część serii, chłopak rośnie jak na drożdżach, idzie właśnie do czwartej klasy, więc i szkoła wysuwa się trochę jakby na pierwszy plan.
I to chyba jakoś trochę zmienia klimat opowieści, w której dotąd to dom, dość fantastyczne otoczenie w jakim chłopiec żyje i jego ekscentryczni opiekunowie, zajmowali najwięcej miejsca - ferie, wakacje, przygody... A teraz szkoła. Czy to źle? Niby nie, może nawet dla dzieciaków będzie to bardziej znajome, swojskie, tyle że trochę gdzieś umyka ten specyficzny klimat z poprzednich tomów, bo to co fantastyczne jest obecne jakby trochę mniej (ach jak brakuje Bazyla)...
To nie znaczy, że nie będzie ukochanego Licha, sztywnego Tsadkiela, całej rodzinki oraz domowników, którzy są coraz liczniejsi. Będą, nawet pojawią się nowi (choćby krasnoludki). I humor, i ciepło, i wszystkie niesamowitości, będą to Wam gwarantuję. Na pierwszy plan jednak wysunie się szkoła, przyjaciele, nowy nauczyciel i... dziewczyna. A tak, w końcu Bożydar dorasta, więc i na płeć piękną zacznie zwracać uwagę, czy też raczej na to co dzieje się w jego wnętrzu gdy koło niej przebywa. Tak to już jest. Matma będzie budzić grozę i koszmary, a nowa koleżanka dziwne ciepełko i coś zupełnie nieznanego.
Swoją rolę odegra ojciec chłopaka, czyli widmo poety Szczęsnego, dzięki któremu Bożek nie jest do końca zwyczajnym chłopcem. Czy chciałby nim być? Pewnie takie chwile się pojawiają. Na szczęście otrzymuje tyle akceptacji i wsparcia, że nie musi się załamywać. I nawet z trudnymi emocjami sobie poradzi, choć nie zawsze do końca będzie je umiał nazwać. Tych spraw ważnych i czasem niełatwych trochę tu będzie - lęki, rozpacz, niepewność, trudność z wychodzeniem ze strefy komfortu - ech ileż potworów czai się dookoła i czasem te, których nie potrafimy zobaczyć, są nie mniej przerażające od tych, które potrafimy sobie zwizualizować.
Nie ma to tamto, róbcie kakałko, łapcie kocyk i czytajcie. Aż Wam zazdroszczę, że macie to jeszcze przed sobą. Ale jak przyjdzie jakiś chłodny wieczór, z wiatrem szczególnie mocno wiejącym za oknem, to chyba sobie powtórzę całą serię, żeby znowu zakosztować tego ciepła, które w tych książkach jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz