niedziela, 31 października 2021

Noc z horrorami, czyli Poroże i Dom nocny

Kolejny maraton z horrorami i nie wiem czy nie ostatni - seanse przynoszą sporo rozczarowania, a może po prostu oczekuję na ten szczególny wieczór czegoś wyjątkowego, bliższego klasyki gatunku. Tymczasem nie wiem czemu ale wybierane są filmy bliższe dramatom psychologicznym, niż horrorowi, nie ma tej frajdy gdy podskakujesz ze strachu, a potem się śmiejesz że znowu dałeś się nabrać.
Obejrzałem dwa, więc o trzecim nie będę pisał. 

Dom nocny. Dość kameralne kino, ale ze sporym potencjałem.
Kobieta po samobójczej śmierci męża nie może się pozbierać. Nic jej zdaniem nie wskazywało na jego problemy, list jaki zostawił niewiele jej mówi... Tęskni, cierpi, a do tego zaczyna miewać dziwne sny.
Zupełnie tak, jakby mąż chciał jej coś powiedzieć lub pokazać.


Dochodzenie co mrocznych sekretów zamiast dać jej odpowiedzi, rodzi kolejne pytania, ale również jej determinację. Twórcy ciekawie balansują pomiędzy jawą i snem, sugerują pewne rzeczy, potem ich ślady widzimy w realu, ale to wszystko jest dość pogmatwane... I dużo zależałoby od tego jak to wszystko zostanie zakończone. A finał raczej zawodzi. Nie chodzi o zbytnią ilość metafizyki, a raczej sposób jej pokazania i próbę domknięcia tematu.
Cóż - są tu momenty dobre, mimo spokojnego tempa film może się podobać, ma fajny klimat. Ci którzy lubią horrory, chyba jednak będą rozczarowani. Więcej tu traumy, próby radzenia sobie z odejściem kogoś bliskiego, niż tego co byśmy z prawdziwym straszeniem mogli kojarzyć. Osobiście mam też trochę żalu, że kilka wątków nie zostało doprowadzonych do końca (lub nawet jak choćby drugi dom, nie do końca wyjaśnionych).

Poroże również nie jest do końca horrorem, a raczej mroczną baśnią, trochę w stylu filmów Guillermo del Toro.
Na pewno ciekawym pomysłem jest pokazania ciekawego tła - to bardzo pesymistyczny obraz niewielkich miasteczek amerykańskich, w których upadek zakładów pracy, kopalni, doprowadził do ogromnego bezrobocia i biedy. Tu szkoła nie dziwi się temu, że dzieci przychodzą brudne, głodne lub nie przychodzą wcale - dyrektorka otwarcie mówi, że niektórzy rodzice nie puszczają ich do szkoły, bo boją się, że w ich ciuchach będzie można wyczuć produkowaną w domu metamfetaminę. Taki to świat. 

W tym świecie nie powinien zdziwić nas chłopiec, który ewidentnie odstaje od klasy, trzyma się z boku, rysuje bardzo mroczne obrazki i nie chce mówić o sytuacji w domu. Śledzimy go gdy wraca do domu i z przerażaniem obserwujemy, że przynosi do domu surowe mięso, nawet jeżeli do znaleziona, psująca się padlina.

Jego losem zaczyna się interesować jedna z nauczycielek, naprowadzając tym samym policję na ślad potworności jakich jeszcze nie widzieli. Pomyślicie: szaleństwo, przemoc, wykorzystywanie itp. No to podkręćcie jeszcze to trochę, dodając potwora z legend miejscowych, który żywi się mięsem, a gdy zostaje zabity, wciela się niczym pasożyt w kolejnego człowieka. Początkowy mroczny klimat, zmienia się potem w sieczkę, która nie jest specjalnym zaskoczeniem. Niby ogląda się w miarę fajnie, to znowu nie jest nic, przy czym można by było się naprawdę przestraszyć. Duże brawa za to za role dziecięce - nie ma to jak zobaczyć w oczach tą przedziwną mieszankę strachu i miłości. To robi dużo większe wrażenie, niż obserwowanie "zrzucania skóry" i wszystkie obrazy potwora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz