Koreańska powieść, która zyskała na rozgłosie światowym dzięki temu, że rekomendował ją zespół BTS - w ten sposób zainteresowali się nią młodzi czytelnicy. Żeby tak zawsze można było w taki sposób wpływać na gusta i postawy młodych i np. przekonać ich do... (i tu sobie wpiszmy co chcemy). Nie ma w tym co piszę ironii (no może troszkę), bo przecież jeżeli kogoś zachwyci jakaś historia, ma prawo podzielić się ze swoimi fanami emocjami, które w nim siedzą. Historia jest trochę w stylu książeczek Erica-Emmanuela Schmitta, czyli ma poruszać emocje, opowiada o uczuciach, wzrusza, a jednocześnie napisana jest w prosty sposób, więc ten "próg wejścia" nie jest za wysoko. Jest więc spora szansa, że dla niektórych ludzi, to będzie rzeczywiście rzecz "genialna", "piękna", "najważniejsza książka tego roku". I nie ma co z tym dyskutować. Fakt, iż słabo znamy literaturę z Azji, dopiero ją odkrywamy (Tajfuny - w tym roku obiecuję sobie wreszcie wyruszyć z Wami w tą stronę, a WUJ kłaniam się nisko za kilka tytułów już przeczytanych), to szansa na wiele literackich odkryć, tylko nie wiem czy droga do polskiego czytelnika i pokazanie mu piękna tej literatury, prowadzić przez tłumaczenie z angielskiego, więc wtórne, już przerobione... Może ta historia mogłaby by mieć w sobie jeszcze więcej złożoności, barw i emocji?
Zostawmy jednak te dywagacje - rzecz jest prosta, więc może ktoś uznał, że spokojnie tłumaczenie młodziutkiej dziewczyny na angielski, może być bazą do wydania polskiego (dodajmy też u Koreańczyków nazwisko zawsze wymienia się jako pierwsze, więc...).
Skupmy się troszkę na treści. Yunjae urodził się z aleksytymią, czyli brakiem umiejętności rozpoznawania i wyrażania emocji. Wyobraźmy sobie cierpienie matki, gdy jej dziecko się nie uśmiecha, jest chłodne niczym lód, jest tak inne... Potwór. To słowo gdzieś wciąż powraca, choć rzadko ktoś powie mu to w twarz. Ale on sam już rozumie jak jest odbierany, sporo wysiłku wkłada w "wyćwiczenie" różnych reakcji, na co nalega jego matka. A potem chłopak ją traci.
W życiu chłopaka pojawiają się jednak inni ludzie. Na początku te relacje są nieporadne, może jednostronne, a może nawet naznaczone bólem, z czasem jednak czujemy, że z nich rodzi się w nim coś nowego, czego do końca sam nie rozumie.
W tym pozornym chłodzie, z jakim Yunjae relacjonuje wypadki, jest coś bardzo ciekawego. Uwierzenie w to, że mimo tylu emocji, które tam są, można ich nie być świadomym, nie przeżywać ich, może początkowo nawet być dość trudne. To jednak nie jest dramat psychologiczny, w którym byśmy z desperacją utknęli, cierpiąc katusze - to od początku do końca jest baśń, która ma udowodnić nam, że miłość, przyjaźń, wytrwałość, mogą przynieść owoce. Jeżeli więc kochacie takie historie, sięgnijcie po Almonda koniecznie, bo będzie się Wam podobać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz