Wychowany jestem na powieściach Folleta, Forsytha, Clancy'ego czy Ludluma, nic więc dziwnego, że z przyjemnością czasem sięgam po thrillery sensacyjno-polityczne. Mogę więc fanom gatunku z czystym sumieniem polecić nazwisko autora wartego uwagi: Marca Elsberga. Jego "Sprawa Prezydenta" ma wszystko to co lubimy, czyli trzymającą w napięciu fabułę, zwroty akcji, a jednocześnie unika błędu, który czasem obniża ocenę książki: postawienia w centrum jednego bohatera, który wygrywa z całym światem, rozwiązuje spiski, łagodzi konflikty itp.
Ciekawe jest też to, że wszystko śledzimy z różnych punktów widzenia, które mocno pokazują nam wpływu polityki i stosunków międzynarodowych na różne wydarzenia. Dzięki temu lepiej rozumie się całą grę jaka toczy się na naszych oczach, motywację poszczególnych stron. Stawką jest nie tylko udowodnienie, że nawet najpotężniejsi ludzie świata nie są ponad prawem, a z drugiej strony reputacja mocarstwa, które nie będzie pozwalać na to, by ktokolwiek sądził ich obywateli... Im dłużej trwa rozgrywka, kolejni gracze jeszcze do zwiększają wartość tego co leży na stole i determinacja jeszcze bardziej rośnie.
Jedni mają pieniądze, sztab specjalistów, wszystkie służby i najnowsze technologie. Z drugiej strony stoją idealiści, wierzący w prawa człowieka i za wszelką cenę próbujący pokazać, że sprawiedliwość może dosięgnąć każdego. Stany Zjednoczone chcą chronić swojego byłego Prezydenta, a przedstawiciele Międzynarodowego Trybunału Stanu Karnego w Hadze, cudem uzyskali szansę na jego aresztowanie w Grecji, mając dowody na to, że jego rozkazy przyczyniły się do śmierci niewinnych cywili w Afganistanie. Gdy świat się o tym dowiedział, natychmiast rozpoczęła się gorąca dyskusja na temat tego, czy takie oskarżenie ma rację bytu i czy skoro USA nie akceptuje zapisów umów międzynarodowych w tym zakresie, sąd w Grecji odważy się na przekazanie aresztowanego do Hagi.
Wydawałoby się, że batalia będzie rozgrywać się głównie na sali sądowej, ale nic bardziej mylnego - Elsberg pokazuje ile czynników wchodzi w grę w takich sprawach i jak szybko służby są w stanie zadziałać tak, by blokować jakikolwiek ruch przeciwnika, szantażując, grożąc, utrudniając, podpuszczając innych, rozsiewając fałszywe informacje... Potem na sali przeciwniki będzie już rozłożony na łopatki. O ile się podda.
Prawniczka Dana Marin poddać się nie chce, choć miewa chwile zwątpienia - być może własne doświadczenia z wojny w byłej Jugosławii, są na tyle silne, żeby nie odpuściła sprawy. W końcu tyle cywilnych ofiar nigdy nie doczekała się sprawiedliwości i ukarania tych, którzy wydawali rozkazy, że taka wygrana sprawa, mogłaby dać wielu ludziom nadzieję i siłę. Naprzeciwko dyplomatów, specjalsów, spin doktorów i tych, którzy im ulegli, stanie jedynie ona i grupka wydawałoby się bezbronnych szaleńców. To jak pojedynek Dawida z Goliatem. I do końca czytamy to w napięciu, bo nikt nie może być pewny finału tej batalii.
To się po prostu połyka! I to mimo grubości książki - w tempie błyskawicznym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz