W zimowej scenerii Minnesoty, w niewielkim miasteczku, ciężko jest o odmianę swojego losu. Jednym z najlepszych wyjść wydaje się wyjść za kogoś bogatego, ale co zrobić jeżeli teść nie jest skory do oddania nadzoru nad funduszami na które się liczyło? Przed takim wyzwaniem staje Jerry (William H. Macy), drobny sprzedawca samochodów, marzący o wielkim biznesie. Jak zdobyć pieniądze i wyjść z kłopotów finansowych?
Pomysł na jaki wpada wydaje się prosty i bezproblemowy. Wystarczy wynająć dwóch zbirów, by porwali żonę, a potem podzielić się z nimi okupem. Tyle, że nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Nie ma tu jakiegoś zawrotnego tempa, komediowych gagów, a i tak zabawa jest przednia. Tu każda postać, dialogi, miny, to perełki scenariuszowe. Policjantka w zaawansowanej ciąży, dwóch nieprzewidywalnych idiotów, nieudacznik, groźny teść, czy wreszcie ofiara, której nawet nam specjalnie nie szkoda... I do tego to śnieżne pustkowie, beznadzieja podkreślana jeszcze nostalgiczną muzyką.
Po prostu kocham ten film.
Kocham Fargo!
OdpowiedzUsuń