piątek, 22 czerwca 2018

Baronówna. Na tropie Wandy Kronenberg - Michał Wójcik, czyli szpieg i famme fatale


Zaintrygowała mnie rozmowa w radiu z autorem tej książki. Zupełnie nieznana kobieta szpieg, którą autor „odkrył” dla dnia dzisiejszego w zupełnie przypadkowy sposób. Otóż w jednej z opowieści z powstania warszawskiego usłyszał o młodej kobiecie, która w powstaniu warszawskim, z gruzów, z barykady wyłoniła się w obcisłym kostiumie z pejczem w ręku. Wyobrażacie to sobie? Ja to widzę oczami wyobraźni … Czy można uwierzyć takim słowom? Raczej trudno. Kobieta-kot a może Spiderman płci żeńskiej … wytwór wyobraźni a może jeszcze coś innego? Zafascynowany tym „widokiem” zaczął szukać. I trafił na młodą baronównę, Wandę Kronenberg, która wciągnięta w wir wojny niemal z dnia na dzień stała się szpiegiem. Michał Wójcik, autor, szukał, sprawdzał, potwierdzał w każdych dostępnych archiwach w Polsce i za granicą wszelkich dostępnych wiadomości na temat tej dziwnej osoby. Przekopał tysiące dokumentów, strawił na to kilka lat, ale ułożył z tych skrawków  sensowną historię tej niebanalnej dziewczyny.
Trudno tę książkę zaklasyfikować do jakiejś kategorii;  jest to zarówno książka sensacyjna i to taka, że nie można się od niej oderwać , ale zawiera też domniemania, fikcję literacką. Można też podciągnąć ją pod reportaż śledczy (potwierdzony licznymi sygnaturami prawdziwych archiwalnych akt). Jeśli podciągniemy ją pod kategorię „thriller polityczny”, przy którym cierpnie skóra, też nie popełnimy błędu… jest także niezrównaną powieścią obyczajową o postawach ludzkich w czasach zagłady.
 
Życie całej rodziny Kronenbergów to saga o nieprzeciętnej familii, która poprzez wykształcenie i ciężką pracę dorobiła się majątku, a następnie spożytkowała go dla dobra Polski. Jednak w czasie wojny i tuż po niej, piętno żydowskich korzeni i pochodzenie społeczne na dobrą sprawę unicestwiło tę rodzinę. Pierworodna córka – Wanda – stanie się bohaterką tej powieści. Czy chciała być szpiegiem – raczej: nie, czy musiała zostać szpiegiem – raczej: tak. Cóż mogła innego zrobić rozpieszczona niespełna osiemnastoletnia baronówna, rzucona wraz z przystojnym, ale niezbyt rozgarniętym mężem przez koło historii do Lwowa … autor pisze: „Chcąc ratować męża, pracuje we Lwowie najpierw dla SIPo (Tajna Policja), potem dla Gestapo. Ale to przestaje jej wystarczać. Zostaje agentką Abwehry. Jednocześnie zaczyna dostarczać meldunki polskiemu Podziemiu (…)”. A to dopiero początek tej fascynującej książki i życiorysu krótkiego życia tej dziewczyny. Była piękna, odważna, zastraszona, wściekła, zakochana, uparta … i była bardzo, bardzo młoda.
Nic więcej nie zdradzę, bo nie da się w kilku akapitach prześledzić życia baronówny, znaleźć przyczyny i poznać skutki jej działania ze stuprocentową pewnością. Ale … im dalej zagłębiałam się w lekturę tym bardziej było mi jej szkoda. Oceniamy jej postawę po 60 latach od zakończenia wojny, autor przytacza wspomnienia ludzi, którzy z nią pracowali, którzy byli jej wrogami, otwiera archiwa i ukazuje jej meldunki, jej oskarżenia, oskarżenia kierowane przeciw niej. Wnikliwie analizuje sytuację w Polsce, w Warszawie, w Europie. I nagle okazuje się, że jedne dokumenty wykluczają inne dokumenty, że ci najbardziej wiarygodni jednak potrafią kłamać, że te świetlane osoby ze świecznika miały jakieś swoje wizje, które nie odpowiadały dotychczasowym towarzyszom broni. Dodajmy do tego ludzką zawiść, ciągłe życie w strachu i napięciu, małe i duże świństewka w walce o władzę, chwałę, pieniądze … i wsadźmy w środek tego wszystkiego młodą kobietę, bez przygotowania, bez jakiejkolwiek wiedzy szpiegowskiej… straszne.

Ta książka to wynik benedyktyńskiej pracy Michała Wójcika. Widać w niej jego zaangażowanie, jego fascynację baronówną, jego wysiłek, żeby pokazać ją światu.
Mnie ta książka zafascynowała. Może tylko z trochę innego powodu. Odsłania bowiem kulisy tego o czym w naszym kraju się nie mówi. My – ci nieskalani, mądrzy, wierni, oddani ojczyźnie … wrogowie – to ci inni. Ci, którzy myślą inaczej niż my albo ci co krytykują nasze działanie z zewnątrz. To tak nie działa. „Bóg – honor – ojczyzna” na ustach często bywa przykrywką dla własnych gier i gierek, kłamstwo przychodzi równie łatwo komuniście i gestapowcowi, małostkowość jest domeną zarówno prawicowca jak i lewicowca. A między agentami nie ma przyjaciół. Za to często obrywa się rykoszetem i ginie …
Polecam.
MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz