Jak choćby fragment, gdy po kilku latach udręki, walki o życie każdego dnia, pracy ponad siły, głodowania, w ręce bohaterki trafia książka po polsku. Ileż te słowa dla niej są warte, ileż emocji w niej budzą. Właśnie poprzez takie sceny, coś z tej historii we mnie zostaje, a wydawałoby się chłodne zdania, informacje o kolejnych umierających wokół niej, kolejnych nieszczęściach i przeżywanym bólu, zaczyna się czytać trochę inaczej. Ile razy można bowiem umierać z wyczerpania, podnosić się na nowo, jedyny sens odnajdując w tym, że trzeba to zrobić dla córki, ile razy serce może prawie zatrzymać się ze strachu. Bohaterka musi się stać twarda, nie okazywać słabości, choć przecież kobiecie z dzieckiem w takich warunkach przetrwać jest niełatwo. Czytać o takich sytuacjach, a wiedzieć co one mogą one oznaczać dla realnego człowieka, to przecież nie to samo. Dlatego może spisywane po latach wspomnienia jednocześnie mają i nie mają w sobie tego dramatyzmu, słowa okazują się niewystarczające, by oddać te wszystkie chwile gdy człowiek czuje, że to już koniec, że nie da rady.
Losy Zofii Markowskiej i jej maleńkiej córki Kasi wzruszają, bo widzimy w nich nie tylko ich historię, ale również tysiące innych, bardzo podobnych. Wiele z nich zostało brutalnie przerwanych na wschodzie, a jedynie nielicznym udało się wyrwać z łap Wielkiego Brata, choć ich podróż przez tysiące kilometrów, przez Syberię, Pakistan, Iran i Afrykę, wciąż z nadzieją na powrót do ojczyzny, nie była wcale prosta. Przeżyli i znosili coś, co nam nawet trudno sobie wyobrazić, a mimo to nie stracili zupełnie radości i sensu życia. Również w prozie Rybałtowskiej to się czuje – w zalewie nieszczęść i cierpienia, jej bohaterowie wciąż potrafią patrzeć na świat z nadzieją, wspierać się, dzielić się nędznymi resztkami, które posiadają, jeżeli widzą kogoś bardziej potrzebującego.
Początek sagi może i napisany jest w dość prostym stylu, mimo to jakoś zostaje w sercu. "Bez pożegnania" to kawałek naszej historii, przedziwna mieszanka ciepła, nadziei i smutku, wzruszająca gdy ma się świadomość ile w niej autentycznych przeżyć.
Więcej o książce tu
To już druga recenzja tej książki, którą przeczytałem w blogosferze. Będę więc jej poszukiwać :) Pozdrawiam znad filiżanki porannej kawy.
OdpowiedzUsuńdrugi tom już dużo bardziej na luzie
UsuńTen tom jest pełen emocji, MOCNO mnie poruszył. Warto!
OdpowiedzUsuń