piątek, 30 października 2015

Coś, czyli spal, zniszcz, zabij, choćbyś miał tylko cień podejrzenia

Dziś może i trochę trąci myszką, ale tak sobie myślę, że i dziś wiele filmów, jeżeli chodzi o budowanie napięcia, nie dorasta takim klasykom do pięt. John Carpenter miał po prostu dobrą rękę do takich rzeczy.
I co z tego, że dziś aktorzy tacy jak Kurt Russel są uważani za mało "ambitnych", za ludzi, którzy sprawdzają się jedynie w thrillerach, a poza nimi są trochę drewniani. Nie każdy aktor dramatyczny wypadł by naturalnie na jego miejscu. Choć uśmiechałem się pod nosem, bo oglądałem ten film po raz kolejny, to i tak stwierdzam, że wciąż mam z niego sporo przyjemności. Obok "Obcego" to po prostu klasyk mieszanki Sci-Fi i horroru. Przybysz traktujący ludzi jako inkubator, jako powłokę, którą można przybrać? Pomysł prosty i zaiste genialny. A jak do tego dodamy klaustrofobiczną atmosferę małej społeczności i lodowe otoczenie bazy (Antarktyda), w której wszystko się dzieje, będziemy mieli nie tylko krew, ale i sporo napięcia. Skurczybyk w końcu mógł przybrać postać kogokolwiek - weź i odróżnij kto jest człowiek, a kto nie.



Dziś nawet efekty (niektóre) wcale nie są dużo ciekawsze niż to co pokazał nam Carpenter w "The Thing". Wiadomo przecież, że czasem lepiej kazać się domyślać widzowi, straszyć go muzyką (w tym przypadku Morricone naprawdę to robi), cieniem, efektami działalności potwora, niż go pokazać w całej okazałości. Coś. Po prostu. I choć słyszymy teorię skąd przybyło i jak przetrwało, najbardziej przeraża właśnie tajemnica jakie za tym "czymś" się kryje.
Tu dochodzi jeszcze ta świetnie pokazana atmosfera zagrożenia i podejrzliwości - dość szybko większości ludzi zdaje sobie sprawę, że nawet ktoś kogo bardzo dobrze dotąd znali, może wcale nie być już tym samym kolegą jakiego dotąd znali.
Choć dzieło z lat 80-tych jest remakiem filmu z lat 50-tych, to chyba właśnie ten jest ponadczasowy. Bo kolejnych wersji już chyba nawet nie mam ochoty oglądać.



************************************
Do premiery odliczamy dni, ale Multikino po raz kolejny robi miłą niespodziankę i organizuje pokazy przedpremierowe. 
Jednego wieczoru dwa gorące filmy, czyli Skyfall i właśnie Spectre. Minimaraton z Bondem rusza 4 listopada o 19.30. Sprawdzajcie gdzie w pobliżu Was będzie taka możliwość. A jeżeli reflektujecie na jedno z tych miejsc:
Warszawa Ursynów, Łódź, Gdynia
to mam dla Was jedno podwójne zaproszenie do przekazania. Co zrobić by je zdobyć? Wystarczy wysłać e-mail na adres przynadziei@wp.pl z informacją które miejsce wybieracie, oraz danymi do kontaktu. Losowanie zrobię w niedzielę o godzinie 20. Do niedzieli przedłużam też konkurs z biletami na koncert Eda Sheerana - szczegóły na FB. 
A to nie koniec, bo będę miał jutro coś jeszcze dla Was.

NEMEF: Minimaraton 007 to spotkanie oko w oko z najsłynniejszym tajnym agentem wszech czasów. Tego wieczoru poznamy intrygujące sekrety misji szpiega z licencją na zabijanie i damy się porwać w wir niebezpiecznych, widowiskowych akcji w walce ze złem. Nie zabraknie mocnych emocji, drogich samochodów, pięknych kobiet, dobrego alkoholu i ciętego dowcipu. O wszystko to zadba nie kto inny, jak bezwzględny i magnetyczny Bond. James Bond.
Podczas Minimaratonu 007 zostaną zaprezentowane dwa filmy z serii o Jamesie Bondzie: najnowszy "Spectre" na dwa dni przed polską premierą oraz poprzedzający go, wyśmienity "Skyfall". To niepowtarzalna okazja, aby zobaczyć najnowszą część słynnego cyklu przed wszystkimi!

Długo wyczekiwana, najnowsza odsłona agenta 007 już od pierwszej chwili budzi ogromne emocje i wciąga w intrygujące zawiłości tajemniczej misji.
Tym razem James Bond dąży do zdemaskowania najpotężniejszej instytucji przestępczej świata - WIDMO. Agent trafia do Meksyku, a później do Rzymu, gdzie tradycyjnie u jego boku pojawia się kobieca piękność - Lucia Sciarra (Monica Bellucci), wdowa po znanym przestępcy. Gdy z jej pomocą Bond dowiaduje się o istnieniu organizacji WIDMO, w Londynie nowy szef poddaje w wątpliwość działania jego oraz MI6. 007 potajemnie nawiązuje współpracę z Moneypenny i Q oraz nawiązuje kontakt z córką swojego starego wroga Pana Whiete'a. Zbliżając się do rozwikłania zagadki James Bond odkrywa zaskakujące i niebezpieczne powiązanie członka organizacji z... nim samym.
To kolejna doskonała, typowo bondowska produkcja, w której nie brakuje porywającej akcji i ujmujących kreacji aktorskich. Daniel Craig po raz czwarty idealnie oddaje charakter tajemniczego, nieco brutalnego agenta z klasą.

1 komentarz: