poniedziałek, 5 października 2015

Sicario, czyli pogranicze w ogniu

Wsiąkłem znowu w klimaty kryminalne. Po kilku książkach (a przed kilkoma następnymi), przyszła kolej na seriale (np. Luther - czemu ja to tak późno odkrywam?), więc niedługo zbiorcza notka na ten temat. I dziś notka też nawiązująca do zbrodni, do pracy policji. Choć nie tylko. Na pewno nie da się tego obrazu łatwo zaszeregować - może jako thriller sensacyjny? Ale z filmami Denisa Villeneuve trochę chyba tak już jest: niby kręci w jakimś gatunku, ale po seansie stwierdzasz, że to było coś cholernie oryginalnego, świeżego. Wykorzystuje pewne schematy, ale umiejętnie obudowuje je warstwą psychologiczną, dramatem ludzkim, sprawia, że na długo zostają one w głowie. Tak miałem z "Pogorzeliskiem", "Labiryntem", a teraz muszę jeszcze nadrobić przegapiony przez mnie "Wróg". I podobnie mam też z "Sicario".


Gdyby spróbować streścić fabułę, pewnie niewiele by mogło zwracać uwagę - ile było już filmów o tym jak amerykańskie służby walczą z gangami meksykańskimi, przerzucającymi przez granicę ludzi, narkotyki i brudne pieniądze. Będzie przemoc, będzie krew, pot i łzy. I gdyby nakręcił to ktoś inny, pewnie wyszło by zupełnie przeciętnie. A w rękach tego reżysera, coś tak krwistego o facetach ganiających ze spluwami w kamizelkach kuloodpornych, staje się dobrym dramatem, ze zdjęciami jakich by się powstydził jakiś ambitny, zaangażowany społecznie obraz zgarniający potem nagrody na festiwalach.
Emily Blunt z karabinem idzie tunelem wykopanym przez handlarzy narkotyków
Główna bohaterka - agentka FBI (Emily Blunt) dostaje propozycję, by przyłączyć się do specjalnego zespołu różnych służb, który przygotowuje się do uderzenia w szefa jednego z meksykańskich karteli. Zamiast próbować ganiać płotki i załamywać ręce nad kolejnymi trupami, otrzyma szansę, by dopaść tych na samej górze. Wielu rzeczy nie rozumie, przyzwyczajona do tego, że działania są ściśle ograniczone przepisami, uprawnieniami - jej nowi koledzy sprawiają wrażenie, jakby to wszystko mieli za nic. Czy dla osiągnięcia celu, można rzeczywiście pozwolić sobie na wszystko? Wszak żony i dzieci  mają nie tylko policjanci, ale również szeregowi członkowie gangów. 
Benicio Del Toro strzela z karabinu w filmie SicarioAkcja może nie powala swoją szybkością, ale klimat jest kapitalny. Tak naprawdę cały czas (podobnie jak i bohaterka) poruszamy się trochę we mgle, nieświadomi tego dokąd to wszystko będzie zmierzać. Ta zabawa zdecydowanie nie jest dla dziewczynek...
Gdy na polowanie ruszają samotne wilki (kapitalny Benicio Del Toro) lepiej po prostu się wycofać i czekać na końcowe efekty. 
Niesamowite są te obrazy z pogranicza. Piękne, dopieszczone wille amerykanów i meksykańskie miasteczka, w którym wciąż żyje się niczym na dzikim zachodzie. A pomiędzy nimi mur. I codziennie setki ludzi, którzy próbują granicę pomiędzy tymi światami pokonać. Nawet nie dla jakichś marzeń, ale zwyczajnie po to, by rodzina mogła troszkę spokojniej żyć. 
Wrzucam zwiastun, ale oglądajcie go na własną odpowiedzialność - może zdradzać ciut za dużo. A film po prostu bardzo polecam. Chyba jedna z najlepszych rzeczy jakie widziałem w tym roku w kinie. Surowa, ze sporą dawką przemocy, ale naprawdę niegłupia. Tu wszystko jest po coś.
Seans obejrzany dzięki współpracy z Multikinem.

2 komentarze:

  1. Kiedy jakiś czas temu próbowałam opisać fabułę Sicario, moja opowieść zabrzmiała jakbym opisywała film sensacyjny opowiadający o gangach narkotykowych, czyli o czymś co każdy z nas już pewnie oglądał i czytał. Nie potrafiłam przekazać emocji jakie we mnie wzbudził ten film, jego atmosfera, aktorstwo. Dla mnie to bardzo mocny i bardzo dobry film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano właśnie, też miałem problem. A z oceną zgadzam się w 100%

      Usuń