![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2MDvfYM0ZjcHVw9Y1Mcv3UxjH8I0WFJUnKr5NePDiX4el2hAl2RlaKXfvernGvYo5E4pqJv9ZFkkg8YiRAyAd0YtAmnMORJgw5XYauNmJ2RNDhcG9ryNez_DywIuMXACui4dycKbhHew5/s1600/381848-352x500.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVKS6OHj-ejY0HF5jhJ6bJDqX5zT5p1olgx4zYwXkePRBqTVeC9LkvRirTWhPyyYuOQ8R58bLYpfy-2eCHfEPl41Ap_8xbaGyOypcd6rkjN0H5Boe23V9M9i9BNFZMkbXxdc8MTWcIcd-g/s1600/11752476_861921427177383_8629639079072148833_n.jpg)
Mam wrażenie, że oglądam coraz więcej polskiego kina i to często są rzeczy na naprawdę dobrym poziomie. O "Chemii" usłyszycie m.in. że to najpiękniejszy polski film o miłości, ale ponieważ informacja o tym, iż scenariusz został zainspirowany walką z rakiem Magdaleny Prokopowicz (twórczyni Fundacji Rak&Roll) jest chyba wszystkim znana, wielu moich znajomych powiedziało, że nie chce oglądać smutnej historii i się dołować. Czyżby skojarzenie: miłość = happy end tak mocno utrwaliło nam się w głowie? Zapomnieliśmy o wzruszeniach naszych mam np. na Love story?
Dla mnie "Chemie" jest nie tylko filmem o szalonym uczuciu, o miłości, która musi przejść przez ciężką próbę, ale przede wszystkim o walce. Walce z chorobą, ze zwątpieniem, z bezsilnością, z egoizmem, z lękiem, z pragnieniem wygodnego życia. Żyć, czy się poddać - to pytanie przewija się prawie przez cały film.
Bo cierpienie boli bardziej niż śmierć. Bo odchodzenie kogoś bliskiego ciągnie za sobą nieuniknione konsekwencje.
Można by ten film podzielić na dwie połowy - tę bardzie radosną, gdy jeszcze oboje mają nadzieję, że ich uczucie przezwycięży wszystko oraz tę cięższą, do granic szczerości bolesną, gdzie wszystko się sypie i wydaje się, że każdy już żyje osobno, że tylko się ranią. Bartosz Propokopowicz (znany raczej jako operator, a prywatnie mąż p. Magdaleny) nakręcił film osobisty, w którym próbuje opowiedzieć nie tylko o tym co piękne, ale również o tym co trudne. I nie oszczędza w nim również siebie. Bo jeżeli jej wybuchowość, niezrównoważenie można tłumaczyć chorobą, to jego niedojrzałość czasem aż wkurza.
Miłość w cieniu choroby. Ze wszystkimi blaskami i mrocznymi chwilami. Kino pełne emocji. Czy piękne? Sami oceńcie. Dla mnie niektóre pomysły wizualne były ciekawe (np. pojawianie się obok bohaterów śpiewających wokalistów z Mikromusic), a inne raczej drażniły (np. wstawki animowane). Ciężko ten film oceniać. Bo jeżeli kogoś poruszy, to będzie go oceniał inaczej.
Warto obejrzeć choćby dla roli Agnieszki Żulewskiej, która weszła w tę postać bardzo głęboko.
A dla zainteresowanych link do Fundacji założonej przez bohaterkę - zobaczcie ile fajnego robią.
Mam w planach obejrzeć ten film :) A piosenkę "Bezwładnie" od wczoraj słucham w kółko :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciężka lektura, ale tak jakoś czuję, że warto wzruszyć się, popłakać, pomyśleć.
OdpowiedzUsuń