niedziela, 18 października 2015

Terminator: Genisys, czyli stary już nie daje rady?

 Któż nie pamięta filmów z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli cyborga. Kultowe obrazy zawsze kuszą reżyserów i producentów, by do nich powrócić, odgrzać kotlet i sprzedać ponownie. A ludzie choćby z sentymentu wrócą do kin. I ja wróciłem. Niby nie spodziewając się zbyt wiele, ale ciekaw w jaki sposób można wejść ponownie do tej samej rzeki.
Po filmie wyszedłem uśmiechnięty od ucha do ucha, bo na szczęście twórcy nie zdecydowali się na opowiadanie tego na poważnie, bawią się i nawet idą trochę w pastisz. No i Schwarzenegger po prostu mnie rozwalił. Tyle dystansu do siebie. Ni i skórkowany daje radę. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to fakt, który uświadomiłem sobie następnego dnia i odebrał mi połowę przyjemności z seansu.


O co mi chodzi? Ano o fakt iż obecnie komputerowo robi się nie tylko efekty, ale i... aktorów. To już nie jest mistrzostwo speców od makijażu i charakteryzacji. Arnold tak dobrze wygląda, bo jest po prostu "zrobiony". I tyle w temacie. To już nawet śmiać się z jego dowcipów i min jakoś głupio. Czy w przyszłości Oscara będzie dostawał również ten, który zaprogramował daną rolę? W końcu to też praca...

Fabularnie raczej odcinanie kuponów od tego co już znamy, ale tylko dwóch pierwszych części (i chyba dobrze). Znowu próby cofania się w czasie by ratować Sarę Connor, czyli matkę przywódcy rebelii przeciw maszynom. Tym razem jednak okazuje się, że obok niej stoi już "opiekun", ona sama już wszystko wie, wszystkie te misje zaczynają się więc nakładać na siebie, a jedynym ich efektem (i pretekstem do kolejnego filmu) jest fakt iż odbywają się one równolegle do wysyłania zabójców, którzy mają zadanie wiadomo jakie.

photo.titleT-800, czyli kultowa postać grana przez Schwarzeneggera mimo, że chyba miała być tu jako drugi plan, taki troszkę komediowy dodatek, tak naprawdę stanowi o wartości tego obrazu. Czekamy na jego pojawienie się, a wszystkie inne sceny, choćby zawierały w sobie dużą dawkę akcji, jakoś mało nas ruszają. I pomyśleć, że kultowe dla naszego pokolenia dzieło Sci-Fi, apokaliptyczna wizja świata i kapitalny pojedynek człowieka z maszynami, przerodzi się na naszych oczach w jakieś słabe popłuczyny, gdzie dowcipne powiedzonka cyborga uznamy za najlepsze sceny filmu... Wiem, wiem, kino poszło tak do przodu, że trudno widza zaskoczyć. W takim razie może jednak warto zrezygnować z utartych szlaków i trzeba było szukać nowego pomysłu na kontynuację. Wyszło naprawdę średnio. Zawiodła obsada, bo wszyscy grają strasznie sztywno i na poważnie, scenariusz i tylko stary Arnold nie zawodzi. A że komputerowy? No mówi się trudno. Takie czasy.
Całkiem przyjemne dwie godzinki w kinie. Na luzie. Ale jak człowiek sobie pomyśli ile to "dzieło" kosztowało, to jednak mu głupio, że się do takich produkcji dorzuca.



*******************************

Do dziś do 12 trwał konkurs z Panem Przypadkiem, czyli serią Jacka Getnera, którą bardzo polubiłem i gdzie mogę to reklamuję. Odpowiedzi prawidłowych nie było wiele, ale na szczęście miałem wśród kogo losować. Dwie książki trafią do Life is sweet. Gratulacje! Od razu jednak uprzedzam, że wysyłka być może dopiero za tydzień. Teraz trochę urwanie głowy, więc nawet na blogu starałem się naprodukować trochę więcej notek, bo nie wiem jak będzie za kilka dni z czasem i zasięgiem. Choć konferencja tylko 3 dniowa, to czeka nas wyprawa samochodem, więc to wyjdzie 6 dni... Dobrze, że zdążyłem oddać już głos w wyborach, bo powrót pewnie późno w niedzielę. Jak złapię WiFi to może będę w nocy odpowiadał na maile i Wasze komentarze, ale na pisanie nie wiem czy znajdę siłę. Słowenia w końcu nie jest na końcu świata, na internet więc liczę, gorzej pewnie będzie z czasem.

Może jeszcze jutro przed pakowaniem coś skrobnę, bo prawdę mówiąc tematów mam aż nadto i to wszystkie na tyle ciepłe, że chciałoby się siadać i pisać natychmiast. Nowy Krajewski, seriale kryminalne i sporo książek, które wciąż rosną w dzikich stosach i rozmnażają się w jakimś dzikim tempie, dokonując aneksji miejsca na wszelkiego rodzaju półkach, stolikach, szafkach itp. Nie biorę więc udziału w konkursach i rozdawajkach, bo by szlag jasny trafił: 1. regał 2. mnie (zasypanego stosami) 3. rodzinę (która chce miejsca nie tylko na książki) 4. listonosza itd.
Ale Was zapraszam - u mnie 3 kryminalne do rozdania (zakładka na górze), a na zaprzyjaźnionym blogu Pan Kulturalny: Wołoszański. Klikajcie.
A na do widzenia. Coś filmowo-muzycznego co przypomniała mi dziś córa. W końcu Katnis lada tydzień wraca do kin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz