Śmierć Jacka Budynia Szymkiewicza zaskoczyła chyba wszystkich, a że to człowiek-orkiestra, należy mu się choć jedno wspomnienie, bez odkładania go na później. I nie sięgam po jego bardziej znane projekty, jak choćby Pogodno, Babu Król, czy solowe dokonania, a po jeden z ostatnich krążków, nagrywany z formacją Chango.
Budyń pozostał sobą, zarówno w tekstach, jak i pomysłach muzycznych, ale jednak dochodzą pewne nowe brzmienia. Nie może tak dużo dęciaków, które kocham, ale jest trochę gitarowego pazura i elektroniki.
Po pandemii mam wrażenie, że sporo tekstów o śmierci, przemijaniu, bliskości i relacjach, ale ten facet zawsze pisał oryginalnie. To się czuje - sarkazm, zadziorność, poczucie humoru, ale i umiejętność nazywania różnych stanów emocjonalnych po imieniu. Znajdziecie tu i coś bardziej spokojnego, jak i ostrzejsze kawałki. Przy niektórych z zaskoczeniem stwierdzam, że to prawie popowe rzeczy jakich spodziewałbym się po Domagale czy Piasku, ale słucha się tego przyjemnie.
Zresztą najlepiej jeżeli sami spróbujecie, prawda? Zapraszam więc. A potem jeszcze weźcie jakiś numer Pogodno i westchnijcie za wariatem, co tworzył świetne numery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz