piątek, 29 kwietnia 2022

Porwanie - Jacek Ostrowski, czyli ta co nikogo się nie boi

Zuzę Lewandowską pokochałem od pierwszej książki i obiecuję sobie, że nie przegapię żadnej kolejnej. Bawi mnie ten humor nawet gdy sama intryga kryminalna trochę kuleje lub tak jak w tym przypadku nie do końca znajduje rozwiązanie. Pani mecenas gdy złapie się za jakąś sprawę, to nie popuści, nawet jeżeli nie będzie miała z niej zysku lub musi czasem przydusić własnego klienta. Skoro kłamie lub coś ukrywa, to mu się należało, prawda. Dla niej bowiem sprawiedliwość jest ważna. Zdarza je się brać sprawy łobuzów, gdzie wina jest ewidentna, ale wtedy też raczej broni ich przed opresyjnym systemem, który przecież ich nie zmieni i niczego nie nauczy... Zamiast odsiadki, może lepiej żeby na wolności człowiek spróbował coś przemyśleć. No i przecież zawsze jakaś przysługa wobec niej zostaje gdzieś na przyszłość, bo również jest nie do przecenienia.
Tym razem przyglądamy się sprawie porwania. Ba, nawet dwóch. Bo nie dość, że zniknął syn znanego w Płocku piekarza i porywacze zgłosili się po okup, to na dodatek ktoś porwał papugę Lewandowskiej. Czy te dwie sprawy są powiązane? Zuza po zniknięciu Zgagi najpierw się załamała i zaczęła pić, ale potem z podwójną determinacją rzuciła się w wir pracy. Mimo, że ewidentnie zamieszani są w to ludzie z milicji, wysoko postawieni partyjniacy, a zmowa milczenia jest dość powszechna, śledztwo powoli się posuwa, co tradycyjnie już doprowadza do szału kapitana Mariańskiego. Ten najchętniej skupił by się na posadzeniu pani mecenas, choćby za same poglądy, a jego "profesjonalizm" w robocie dochodzeniowej jest tak żałosny, że śmieje się z niego nie tylko Lewandowska, ale i całe miasto.
Jak zwykle piękne scenki rodzajowe z milicjantami, ludźmi półświatka, proboszczem - siłą tej serii są właśnie dialogi, humor oraz niezaprzeczalna wyjątkowość bohaterki. Jej tupet, ale i nie zawsze zdrowe przyzwyczajenia sprawiają, że to postać absolutnie niepowtarzalna. A Zgaga i jej okrzyki dopełniają całości. Że wulgarne? Ano właśnie taki urok Lewandowskiej i pomysłu na tą serię. Nie do końca poważnie, choć realia i atmosfera lat 80 odtworzone dość wiernie. Ostrowski pisze specyficznie, chwilami ma się wrażenie, że pomysły się powtarzają, ale za każdym razem mam z lektury dużą frajdę. I nawet nie muszę mieć pod ręką szklaneczki Stocka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz