Czas świąt zakończony miłym wieczorem przy grach planszowych, wykorzystuje więc okazję, by zarekomendować na Notatniku kolejny tytuł wart uwagi. Tym razem coś w rodzaju wykreślanki, ale to nie znaczy wcale, że będzie jednostajnie czy bez zaskoczeń. Wszystko będzie zależeć zarówno od losu, jak i od twojej strategii, bliżej więc temu tytułowi do logicznych Azula, czy Sagrady. A rzecz dotyczy kreślenia mapy. Taaak - to Wy będziecie kartografami, którzy będą próbowali rozrysować na skrawku papieru elementy, które właśnie będą odkrywane i wskazane jako szczególnie cenne. Wydaje się proste? I tak i nie...
Trudności jest kilka - po pierwsze kształty, trochę jak w tetrisie, z którymi musisz kombinować jak je wpasować we wcześniej położone, po drugie rodzaje pól, bo w zależności od tego jak leżą np. względem krawędzi mapy, mogą być inaczej punktowane na koniec, po trzecie przeciwnicy, którzy gdy pojawi się taka możliwość będą Ci niestety wypuszczać na Twoja mapę hordy potworów, które musisz potem szybko otoczyć, po czwarte ograniczona ilość pól i tego nie wiesz, bo to element losowy - zawsze cześć mapy zostanie ci pusta, więc to od ciebie zależy układanie, żeby potem stracić jak najmniej miejsca.
Ech dużo tu takich elementów, które mogą wpłynąć na Twoje zwycięstwo lub porażkę. I to jest nawet fajne. Mieszanka losowości (4 tury, czyli cztery pory roku, a w każdej z nich punktowane inne cele oraz losowo pojawiające się pola) i strategii dają fajny efekt. Zmiana celów może znacząco wpływać na taktykę, więc tu nie ma wcale pewności, że jak ktoś raz wygrał, będzie w tym zawsze najlepszy...
No i te decyzje - czy warto inwestować w cel, który będzie premiować dopiero w kolejnej rundzie, czy też skupiać się na tych bieżących. Rozkminiania trochę jest.
Gra dość szybka, ale dająca wiele satysfakcji. Interakcji może niewiele, ale emocji nie brakuje. Ołówki (albo kredki) w garść i do dzieła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz