Kilka mniej lub bardziej interesujących lektur, choć wciąż z doskoku bo czasu brakuje na dłuższe posiedzenie. Za to wśród filmów trochę posucha, co się złapię za coś to raczej rozczarowanie. Jak choćby tu: cholera, przełom lat 50 i 60 w podzielonym Berlinie, zmagania szpiegów, to temat, który mógłby naprawdę dostarczyć świetnych emocji. A tu raczej nudy. Nawet jeżeli coś ciekawego się szykuje, potem okazuje się, że nie zostaje do końca sensownie wykorzystane. Raptem 6 odcinków, więc można łyknąć szybko, raczej jednak w starym stylu i na dodatek bez klimatu i pomysłu.
Oto agent MI6 Fielding Scott (Dominic Cooper) zostaje wysłany do Berlina z zadaniem ściągnięcia ze wschodu inżyniera i planów ważnych dla Zachodu. Misja się nie udaje, mimo to jednak przełożenie zostawiają go tam, by rozgryzł przyczyny porażki. Wraz z bohaterem próbujemy się połapać w różnych interesach, zarówno tych prywatnych, jak i wywiadowczych. Nikomu nie można ufać, nawet jeżeli chodzisz z nim do łóżka. Brakuje w tym nie tylko napięcia, atmosfery, ale i lepszego pomysłu - niektóre nitki może i ciekawe, ale zabrakło duszy, żeby to wszystko ładnie zagrało. To jak stary Bond, z którego spuszczono w dodatku powietrze. Jak powstanie drugi sezon będę już omijał szerokim łukiem.
PS na plus jedynie ostatni odcinek i budowa muru w Berlinie i autentyczne zdjęcia z tamtych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz