niedziela, 17 kwietnia 2022

Dom jedwabny - Anthony Horowitz, czyli i to się nazywa dobra kontyuacja!

Zachwycałem się nie tak dawno dwoma tomami nowego cyklu Horowitza i postanowiłem sprawdzić jego starsze tytuły, które przegapiłem! Jeżeli lubicie Sherlocka Holmesa to oto macie kontynuację w klimacie i na podobnym poziomie. Może brak ciut tych wszystkich sztuczek detektywa, gdy obnażał przed światem jak doszedł do prawdy, ale intryga fajnie rozpisana i napięcie raczej rośnie, a nie maleje. Całość opowieści Watson snuje po wielu latach, tak jakby to była jedna ze spraw, o której obaj z Holmesem nie bardzo chcieli wcześniej opowiadać, a media z istotnych powodów nigdy się nie dokładnie nie zajęły. Horowitz nawet fajnie sugeruje jakoby tekst był ujawniony dopiero teraz, po 100 latach, na wyraźną prośbę jego autora. Dlaczego? Ano dlatego, że zbyt wiele wysoko postawionych osób było w tą historię umoczonych.

Zaczyna się od sprawy wydawałoby się mało znaczącej - pewien marszand zgłasza się na Baker Street z prośbą o pomoc, bo czuje że jest prześladowany przez kogoś kto chce na nim wywrzeć zemstę. Pozornie mało skomplikowana sprawa, w pewnym momencie dość tragicznie się urywa, ale pewne jej konsekwencje będą prześladować zarówno Holmesa jak i Watsona jeszcze długo.


Dość powiedzieć, że próbując uzyskać odpowiedzi na dręczące ich pytania nadepną na odcisk organizacji, której ręce będą miały bardzo długi zasięg. Tak długi, że słynny detektyw znajdzie się w więzieniu oskarżony o dokonanie morderstwa i ku przerażeniu przyjaciela nikt nie będzie mu dawał żadnych szans na to, by sprawa została jakoś wyjaśniona po jego myśli. Doktor, podobnie jak wszyscy znający Holmesa, jak choćby inspektor Lestrade są kompletnie bezradni. Nasz bohater nie powiedział jednak ostatniego słowa i jeszcze wszystkich zaskoczy.
Cudnie się to czyta. Mroczna atmosfera, zwroty akcji, klimat - wszystko bardzo pasuje do oryginału i sprawia, że poczujemy się niczym za młodzieńczych lat, gdy odkrywaliśmy pierwsze historie o Sherlocku. Jest i pewna nutka wrażliwości społecznej, bardziej współczesna nam niż Conan Doyle'owi, ale to nawet zaliczyłbym na plus, bo sprawia, że historia staje się jeszcze bardziej dramatyczna. A rozwiązanie? Jak zwykle ciut zaskakujące - pewne rzeczy pewnie przewidzieć zdołacie, na pewno jednak nie wszystko. A genialny detektyw i tym razem połączy wszystkie nici i pokaże nam wynik łamigłówki, jako coś banalnego. I za to go kochamy, nawet jeżeli sami nigdy nie osiągniemy takiego poziomu dedukcji. Niby znając tyle detali w poszczególnych historiach, wracając do nich, człowiek klepie się w czoło  i krzyczy "jak mogłem na to nie wpaść?", tak to już właśnie z Holmesem jest. Widzimy dopiero gdy nam coś wytłumaczy. Już zacieram ręce na Moriarty'ego, czyli kontynuację cyklu pisanego przez Horowitza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz