czwartek, 11 listopada 2021

Na wzgórzu rozpaczy - Marek Dyjak, czyli jeśli kiedyś jeszcze zechcesz mnie zobaczyć

Jeden z bardziej charakterystycznych głosów i artysta, który chodzi własnymi ścieżkami - Marek Dyjak powraca z kolejną płytą, choć zapowiada, że to chyba ostatni jego materiał. Może zmęczenie, rozgoryczenie trudnymi dla artystów czasami, a może po prostu potrzebny jest czas, by zrobić za jakiś czas coś nowego.
Trochę zdziwiłem się, że człowiek który opowiada ile zła w jego życiu narobił alkohol, zdecydował się przyjąć pomoc finansową od producenta alkoholu, no ale widać takie mamy czasy. A skoro przyjaźnią się z Palikotem, to już niech ten nasz Tom Waits dalej zajmuje się tym co potrafi, nie musząc martwić się o kasę.


To co robi Dyjak zwykle ma podobny, bardzo melancholijny nastrój, to jego głos nadaje tu ekspresji i wyrazu, całość zawsze jest jednak dość daleka od śpiewania dla rozrywki. On wyraża w muzyce całą swoją wrażliwość, duszę, która nie raz wyje z bólu, tęsknoty, samotności. Ktoś to nazwał polskim fado - że niby podobnie jest w tej muzyce piękna melodia, ale i jakiś smutek, nostalgia. Harmonia, trąbka w urokliwy sposób towarzyszą wokalowi, wprawiają w zadumę. Może i nie jest to w dorobku artysty nic wyjątkowego, zwłaszcza że kilka numerów to jedynie wersje instrumentalne, słychać też powrót do znanych wcześniej melodii, jednak dla fanów pana Marka będzie to kolejna dawka pięknej muzyki i okazja do zanurzenia się w dość niepowtarzalny klimat. W sam raz na listopad.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz