R.: Powieść Marie Darrieussecq narobiła sporo zamieszania, ale było to 25 lat temu. Dziś na pewno argumenty feministyczne i mocny głos na temat wykorzystywania kobiet jest lepiej słyszalny i rozumiany. Nie znając oryginału trudno mi powiedzieć na ile twórcy spektaklu byli mu wierni, przyznaję jednak, że mimo pozornego braku realizmu tej historii, przekaz jest mocny i robi wrażenie. Drażni, boli, ale i zmusza do myślenia.
MaGa: Naiwna dziewczyna wykorzystywana na wszystkie możliwe sposoby przez mężczyzn, którzy za drobne przywileje pasożytują na jej ciele. Długo nie dostrzega przemocy jakiej jest poddawana, nie zdaje sobie sprawy ze stopnia własnej degradacji aż do czasu, gdy jej ciało zaczyna się zmieniać, a cały organizm zachowuje się jakoś inaczej.
R.: Nawet wtedy jednak nie myśli o tym, żeby zaprotestować przeciwko temu co ją spotyka, godzi się na to, by wciąż "pracować z klientami", chce by zarówno oni, jak i szef byli zadowoleni. Gdy we współczesnym świecie tak wielkie jest pragnienie ulepszania własnego ciała, ujędrniania, powiększania, zmniejszania, jej zabiegi, by tuszować pojawiające się zmiany, wydają się dość żałosne. Ale przecież nie ma pieniędzy, a dotąd nic takiego nie potrzebowała.
MaGa: Jakaż to idealna dziewczyna była! Dostosowywała się do wszelkich wymagań społecznych, bez gadania (nawet z uśmiechem na ustach) przyjmowała kolejne poniżenia. Była narzędziem, które dawało przyjemność innym. Nauczona wszystko znosić z uśmiechem, zapominając o własnej wartości przypominała suwak, którego końce z czasem zaczęły się od siebie oddalać, żyjąc dwutorowo (poniżenie i zachwyt życiem) doświadczyła zmian w ciele, na którym sama (przy pomocy innych) dokonała gwałtu. I powoli zamienia się w…
R.: Świnię.
I w ten sposób staje przed nami pytanie. Czy jest tak, jak wydaje się dziewczynie, tak jak wmawia jej otoczenie: sama jest sobie winna, to z nią coś nie w porządku. Czy też do tego "ześwinienia" tak naprawdę doprowadzili ją inni. Schodzimy w świat najniższych instynktów, potrzeb - skoro tych wyższych raczej nie mam szans zaspokajać, bo nikt mi nie daje na to szansy. Tak jest traktowana i sama nie potrafi zmienić tego wizerunku, a zarazem swojego życia. Skoro głowa nie jest w stanie uświadomić sobie i przerwać tego koszmaru, w jakim się znalazła, buntuje się jej ciało...
MaGa: W obecnym świecie można popaść w obłęd. Preferowanie, wręcz ikonizacja piękna i potrzeba posiadania wszystkiego co się widzi i o czym się słyszy w reklamie powoduje albo opętanie wyglądem, młodością… albo bierność. To opowieść – choć przekoloryzowana – jest jednak lustrem dla wielu osób, stawia pytania o prawdziwy, niezakłamany status społeczny pozornie wyzwolonych współczesnych kobiet.
Fot. Rafał Meszka. www.facebook.com/TEATRWARSawy |
R.: I tu się nie zgodzę, bo dla mnie to raczej spektakl o tym jak mężczyźni potrafią uprzedmiotowić kobiety, sprowadzić relację jedynie do kupna-sprzedaży, gdzie to oni uważają, że robią łaskę, okazując choćby minimalny gest życzliwości i wykładając jakąś kasę. Jako widz widzisz od początku w bohaterce człowieka, nawet jeżeli naiwnie wchodzi ona w takie relacje, uważając je za pierwszy okruch szczęścia i początek czegoś wspaniałego. To krzyk protestu i oskarżenie.
MaGa: Od stuleci prowadzone są debaty na temat równouprawnienia, są debaty o kondycji etycznej społeczeństw, a mimo tego patriarchat ma się zdumiewająco dobrze, młode naiwne dalej wydłużają rzęsy i paznokcie, niedoskonałość ciała jest przekleństwem, które należy wymazać. A przy okazji i myśli na tyle niedoskonałe, żeby nie chciały zmuszać do refleksji. I tak bez niczyjej pomocy pozwalamy wydrążać siebie z siebie. Przerażające!
R.: Ale nie wchodź w ten schemat, że kobieta w takiej sytuacji jest winna, że jej błędne decyzje doprowadziły ją do miejsca, z którego nie potrafiła zawrócić. Sama tego chciała, nikt jej do tego nie zmuszał? Czy to ma być wytłumaczenie? I nie mów mi, że mam skrzywioną optykę, bo mam dwie córki. Chyba każdy z odrobiną empatii, nawet gdy wścieka się w myślach na naiwność dziewczyny, powie, że przede wszystkim złość powinna być kierowana do tych, którzy ją wykorzystywali, mamili obietnicami i oszukiwali. Cudowny weekend na wsi? W trakcie którego nawet na chwilę nie masz możliwości wyjść z pokoju. Serio?
W sumie dobrze, że rozmawiamy na gorąco, bo wychodzą te emocje, jakie spektakl wzbudza.
MaGa: No tak, przecież zapominając o ważnych dla każdego wartościach, wzorcach zachowań, empatii, dbałości o ciało i umysł ulegamy zezwierzęceniu. I m.in. o tym jest ten spektakl. Ale nie tylko. Trudno tu wszystko opisać, bo każda scena prowokuje do rozmyślania nad kolejnym problemem, tak jakbyśmy siedzieli na fali, która co chwila pcha nas w inne rejony życia bohaterki. A przy okazji zmusza nas do refleksji.
R.: Wciąż kręcimy się wokół treści, ale tu równie ciekawa jest przecież forma.
MaGa: Ten spektakl moim zdaniem ma duże szanse zostać kolejnym przebojem Teatru WARSawy. Jest mocny, wyrazisty, tematycznie aktualny i zagrany w sposób perfekcyjny. I ten pomysł, a właściwie kilka… Adam Sajnuk jednak jest Wielkim Reżyserem, jego pomysły i sposób prowadzenia aktorów są wręcz niebywałe.
R.: Bardzo podobało mi się to rozwiązanie, żeby opowieść jednej dziewczyny przedstawiały nam aż trzy aktorki. No i te lustra. Z jednej strony, każda wnosi tam coś dodatkowego, dopowiadając coś, przejmując narrację, podkręcają tempo i emocje, dodatkowo wzmacniane jeszcze przez perkusję na żywo. Ale jest w tym też dodatkowy element, który można dostrzec. W ten sposób życie jednej młodej kobiety splata się z losami innych, w podobnej sytuacji, staje się bardziej manifestem bardziej uniwersalnym. Tymczasem w rolę mężczyzn wciela się jeden aktor, będąc szefem, kochankiem, klientem, księdzem, czy przechodniem, za każdym razem pokazując jak mało ma w sobie empatii, jak bardzo zapatrzony jest jedynie w siebie i skupiony na tym, by jemy było dobrze, wygodnie, bezpiecznie. Jeżeli nie jesteś potrzebna, to "pozbywam się" kłopotu.
MaGa: Dotychczas nigdy nie dane mi było oglądać na scenie żadnego z wykonawców. Młodzi aktorzy spisali się pierwszorzędnie, do nich należała scena i byli tam prawdziwymi gwiazdami. Brawo! Mam nadzieję, że ten spektakl stanie się dla nich odskocznią do kolejnych świetnych ról. Ada Dec, Justyna Fabisiak i Angelika Kurowska wcieliły się w losy bohaterki, stanowiły jedność, choć chciałaby się powiedzieć: jest nas/was miliony. Trzy młode, piękne, naiwne które dały się ześwinić – byłyście Panie rewelacyjne! Partnerujący im Konrad Żygadło – choć rolę miał parszywą – spisał się nadzwyczajnie.
R.: Tak, dla całej czwórki duże brawa! Czuć w tym emocje, zaangażowanie, to dzięki nim też ta sztuka tak bardzo rezonuje w widzu.
MaGa: Mnie się ten spektakl bardzo podobał. Polecam!
R: Wiesz, ja bym nie użył słowa: podobał. Bo to spektakl niełatwy w odbiorze, mało przyjemny. Nie wiem czy chciałbym zobaczyć go ponownie. Ale siedzi w głowie, a to znaczy, że jest dobry. Bo taka też jest rola teatru, żeby opowiadać również rzeczy trudniejsze.
„ŚWIŃSTWO”
Marie Darrieussecq
PRZEKŁAD: Barbara Walicka
REŻYSERIA i ADAPTACJA: Adam Sajnuk
OBSADA:
Ada Dec
Justyna Fabisiak
Angelika Kurowska
Konrad Żygadło
KOSTIUMOGRAF: Katarzyna Adamczyk
CHARAKTERYZACJA: Marta Dąbrowska
REŻYSERIA ŚWIATŁA: Artur Wytrykus
MUZYKA NA ŻYWO: Szymon Linette
PLAKAT: Karolina Safian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz