Kolejny lżejszy przerywnik między poważniejszymi lekturami. I moje pierwsze spotkanie z twórczością Alicji Sinickiej, którą czytelniczki okrzyknęły polską królową domestic noir. Zdaje się, że drugi tom cyklu, ale z tego co się zorientowałem, nie są one jakoś mocno ze sobą połączone, więc przeczytałem bez straty wątku.
Cała zabawa polega tu na próbie odgadnięcia, czy to co dzieje się z bohaterką, to objawy jakiejś jej choroby, urojeń, czy też ktoś próbuje ją z jakiego powodu oszukać i nastraszyć. A tak bardzo przecież próbuje ona znaleźć jakąś równowagę psychiczną i wyciszenie. Nie może dojść do siebie od momentu tajemniczego zaginięcia swojej przyrodniej siostry i choć to wydarzyło się ponad pół roku wcześniej, dręczą ją koszmary i jakiś niepokój.
Ucieczki szuka w przyjęciu zaproszenia od swojego nowego faceta, do jego domu, położonego na odludziu. Cisza, spokój, może znajdzie też inspirację, żeby napisać jakieś nowe wiersze.
Tak dawno nie udawało napisać się nic nowego, a wydawca czeka.
Zuza ma taki zwyczaj, że wrzuca nowe teksty na swój profil na Instagramie, raz na tydzień, czekają na reakcje wielbicieli. Facet też zajmuje się głównie Internetem, wraz z bratem fotografując dom i okolice, budując markę slow life. Niestety nie będą w domu we dwoje, więc to już generuje pewne napięcia. Co gorsze Zuza zaczyna też nabierać dziwnych podejrzeń wobec swojego ukochanego. Niby wszystko jest w porządku ale... No właśnie, to z nią coś nie tak, czy też słusznie czuje jakiś niepokój. Jej stan, zamiast się polepszyć, coraz bardziej się pogarsza, w dodatku ponownie kontaktuje się z nią policja, w sprawie zaginięcia jej siostry i dziwnych informacji jakie pojawiają się w sieci...
Szybko się czyta i mimo, że pewnych rozwiązań można się spodziewać, to chyba niektóre jednak w finale Was zaskoczą. Ot, miłe czytadło, z nieźle budowanym napięciem i ciekawie opisanym poczuciem osaczenia i rosnącej paranoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz