Ørganek ma dobry rok - po płycie dla Muzeum Powstania, nie minął długi czas i oto znowu przypomina się swoim fanom i rusza w trasę koncertową. Wcześniej prawie 5 lat ciszy, więc to cieszy. Trochę mniej fakt, że część kawałków to nie są rzeczy zupełnie nowe, przynajmniej dla tych, którzy pojawiali się na jego występach na żywo.
Muzycznie - od spokojniejszych numerów, po ostre postpunkowe granie, ale to co ciekawe to fakt wykorzystania sporej ilości elektroniki. Jest ona obecna tu w sporej dawce i chwilami może nawet zaskakiwać obok gęstych riffów gitarowych.
Będąc fanem gitarowego grania, lubiąc głos Organka, nie ukrywam, że spokojnie bez tych sztucznych rytmów bym się obył, że wybieram to co ma podkręcone tempo, to co ostre. Takie numery jak Pogo spokojnie obyłyby się bez klawiszy, remixowa wersja przyprawia mnie o wymioty, ale no co zrobić... Chwilami to brzmi prawie jak Podsiadło lub inne popowe numery, a mi tęskno do pokazania więcej pazura. Słucham więc, ale połowa materiału to takie radiowe dźwięki, papka dla uszu, a dopiero druga miło gdzieś tam porusza jakąś strunę (Walcz czy tytułowy).
Mimo, że to chyba nie będzie mój ulubiony krążek Organka, warto jednak posłuchać i tych spokojniejszych numerów, bo to nie tylko muzyka, ale i niezłe teksty. Jest i coś bardziej społecznego, ale są rzeczy bardziej osobiste. Posłuchajcie zresztą sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz