Przy takich seansach w kinie, żałuje się tego, że nikt jeszcze wpadł na pomysł by podawać widzom gorące kakao. Klasyka powieści, kino pełną gębą kostiumowe, bez udziwnień i prób uwspółcześniania, świetna mieszanka humoru i wzruszenia, a do tego bardzo fajne role kobiece (bo mężczyźni mnie tu raczej drażnili). Greta Gerwig (tak to ta od Lady Bird) zrobiła adaptację, która nie nudzi, jest żywa, ma dobre tempo, a do tego w ciekawy sposób wybrzmiewają w niej refleksje na temat roli kobiet, ich walki o to by układać swoje życie samodzielnie, nie według oczekiwać innych.
Film przesympatyczny, ciepły, mimo swoich dramatycznych momentów, wywołujący uśmiech na twarzy, spodoba się pewnie bardziej kobietom niż mężczyznom, ale to już kwestia tego co się lubi - walk, akcji, zwrotów akcji tu nie znajdziecie.
Scenariusz jest wierny powieści, ale dzięki równolegle prowadzonemu, zabawnemu wątkowi rozmów z wydawcą, pewnej kompromisowości bohaterki z finału nie odbieramy jako porażki. Przecież pragnienie wolności nie musi zostać stłamszone gdy zrodzi się uczucie, a miłość nie niszczy szczęścia, tylko sprawia, że inaczej na nie patrzymy.
Ciekawe, że film, w którym kobiety są tak silne i wyraziste sugeruje jednocześnie, że nie mogą one się obyć bez mężczyzn. Po odważnej reżyserce można by się spodziewać odważniejszego przesłania, ale może to dobrze, że w czasach mody na dekonstrukcje wszystkiego i wszystkich, ktoś postanowił że z szacunku dla oryginału nie będzie robił rewolucji. Ona nie potrzebuje hałasu, bo pewne zmiany dokonują się powoli i systematycznie - fakt iż mężczyźni mogą takie "nudy" oglądać z przyjemnością świadczy o tym, iż przez parę dekad chyba wiele w kwestiach wrażliwości się zmieniło.
Na minus dla mnie chyba jedynie postać Lauriego Laurence'a (Chalamet), bo jak dla mnie zagrał prawie identycznie jak u Allena.
Świetnie bawiłam się w trakcie seansu! Uśmiech prawie nie schodził mi z twarzy i zapragnęłam przeczytać książkę :D Na pewno nadrobię lekturę.
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl