poniedziałek, 17 lutego 2020
W mojej stodole, czyli czy będzie dla Niego miejsce?
Tym razem dwugłos. Nietypowy, bo przecież już dawno za nami okres Bożego Narodzenia i nawet karnawał się kończy, a my tu o szopce. W dodatku nie zobaczycie już chyba tego spektaklu w takie formule, do przyszłego roku ma się zmienić. Ale z nadzieją na to, że na lepsze, polecamy uwadze nie tylko tytuł, ale i autora, który jest narratorem, wymyślił całość i przygotował wszystkie rekwizyty, włożył w to własne oszczędności i zbiera datki, które pewnie pokrywają jedynie koszty wynajęcia sali.
Może i jest odrobinę siermiężnie, ma to jednak klimat, elementy nie są na pokaz, dla ozdoby, ale każdy stanowi jakiś element tekstu. I ten jest tu najciekawszy. Pranay Pawlicki przygotował monodram, w którym jest sporo politycznej satyry (czy raczej społeczno-politycznej), ale i ogromna wrażliwość. Czuje się, że to nie jest po to by jedynie szydzić, ale że stoi za tymi słowami jakieś przesłanie, że o coś autorowi chodzi. O co?
A choćby o to, byśmy wychodząc z naszego narodowego grajdołka, pełnego dziwnej mieszanki dumy i kompleksów, tego "nasze najlepsze" połączonego z obawą przed innym, przejrzeli na oczy. Świat nie potrzebuje pustych gestów, naszej hipokryzji i pięknych słów o wartościach, ale czynów - szczerości, otwartych serc, życzliwości. Od stołu wigilijnego i "typowych" historii, które brzmią może i odrobinę w sposób przerysowany, ale nie brak w nich celnych spostrzeżeń, do stajenki, w której ma narodzić się Zbawiciel. Tylko czy będzie dla Niego miejsce.
Robert
Ponieważ nie jestem zwolenniczką pastorałek, szopek noworocznych ani innych obrzędów o ludycznym, wesołym charakterze, wobec tego szłam na spektakl „W mojej stodole” zachęcona pochwałami innych, ale z małym sprzeciwem w duszy. Jednak nie żałuję.
Ta szopka noworoczna nijak ma się do szopek noworocznych serwowanych nam w telewizji polskiej w latach minionych. Ta szopka, w moim odczuciu, to sprzeciw na to co oglądamy i czytamy w mediach. Nie ma wesołego charakteru, prędzej swoje odczucia po jej obejrzeniu sprowadziłabym do słów: wyć się chce! Bo w tych co przyszli na ten spektakl, nie ma zgody na słowa części polityków, które padają z sali sejmowej o „prawdziwych Polakach”, „prawdziwym patriotyzmie”, na słowa kleru, które padają z ambon o dewiacjach, które nimi nie są, o naukach, które uczą a nie deprawują, nie ma zgody na brak szacunku dla drugiego człowieka nawet jeśli jest innego koloru skóry czy innej orientacji seksualnej. Tak zwyczajnie, po ludzku – nie ma na to zgody.
Jeśli zderzyć ze sobą wypowiedzi części polityków obecnej władzy, którzy mają usta pełne frazesów, którzy na sztandarach niosą hasła: Bóg, Honor, Ojczyzna, którzy klęczą z natchnionymi twarzami przed licznymi ołtarzami, a następnie w imię doraźnych potrzeb jedynie własnej grupy sprzymierzeńców, dla utrzymania władzy szczują nas przeciw sobie, sprowadzają nas do roli bezmyślnych marionetek – to jest to gorzka pigułka prawdy.
Byłam na ostatnim przedstawieniu w tym roku. Jeśli powstanie kolejna taka szopka to warto ją obejrzeć, choć zapewne też będzie raczej refleksyjna niż wesoła.
MaGa
fot. Marek Zimakiewicz z profilu przedstawienia na FB.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz