poniedziałek, 24 lutego 2020

Projekt Laramie, czyli pytania są, odpowiedzi brak

Wpisy na temat spektakli oglądanych razem z M., kończą się tym, że więcej piszemy o treści sztuki, niż np. o grze aktorskiej... Ale może to wcale nie takie złe - w końcu jeżeli po przedstawieniu coś zostaje w głowie to znaczy, że jeden z celów został osiągnięty.
Zapraszam do naszej rozmowy o "Projekcie Laramie". Podtytuł zaproponowany przez M. brzmi jak widzicie: "pytania są, odpowiedzi brak". Mój pomysł brzmiał: "wina i kara", ale uznałem, że jej jest ciekawszy.
Robert

****

MaGa: Spektakl z mocnym tematem, taki jak lubię, ale powiem szczerze, że dla mnie trochę dziwny zarówno sam projekt Moisesa Kaufmana jak i sposób jego przedstawienia na scenie. Temat ważny, a w naszej obecnej rzeczywistości wręcz konieczny. Postawię pierwsze pytanie: Dlaczego Kaufman wysłał swoją grupę Tectonic Theater Project na miejsce zbrodni? Nie był naukowcem. Co chciał osiągnąć? Nie był ani policjantem, ani detektywem, aby dokonywać wiwisekcji morderstwa tam, na miejscu. Po co więc tam wysłał młodych aktorów?



R.: Pewnie to znak czasów, przekonanie, że rolą teatru jest poruszanie ważnych spraw społecznych. Pamiętaj też o specyfice tej grupy - ponieważ z założenia gromadziła ludzi różnych orientacji seksualnych, być może tematy przez nich podejmowane też miały konkretny cel: uczulać na prawa mniejszości, walczyć ze stereotypami i uprzedzeniami. Gdy usłyszeli o morderstwie chłopaka, który nie krył się ze swoimi preferencjami, potraktowali to jako okazję do nagłośnienia swoich problemów, tego z czym spotyka się środowisko LGBT, szczególnie w mniejszych społecznościach.



MaGa: Stawiam drugie pytanie: Kiedy zaciera się ta cienka granica pomiędzy: „nic do nich nie mamy, byle się nie obnosili ze swoją odmiennością” a podniesieniem ręki na drobnego geja, który nic nie zrobił poza tym, że nie krył się ze swoją orientacją? Kiedy pytano młodych ludzi, którzy dokonali zabójstw nie umieli podać racjonalnych powodów swojego czynu.



R.: A jakie byś racjonalne powody chciała? Wypili za dużo, szukali pretekstu do zaczepki, wkurza ich inność, no to postanowili "dać nauczkę". Jakbyś ich pytała to powiedzą, że nigdy nie myśleli o zabójstwie. Nawet przywiązanie i pozostawienie pobitego na odludziu bez pomocy też będą próbowali przedstawić pewnie jako ciąg dalszy "nauczki". Nie wyszli do knajpy z myślą by zabić. Ktoś powie: ta granica jest cienka, ale może ten związek wcale nie jest taki oczywisty, tyle że gdyby zabili kogoś przypadkowego, nie geja, to nie byłoby aż tak wielkiego hałasu... To taki typ ludzi, którzy potencjalnie może ładować siebie i innych w kłopoty.


MaGa: Kolejne pytanie, które mi się nasunęło myśląc o poczynania naszych hierarchów kościelnych: Czy ksiądz katolicki z Laramie, gdyby nie był w tym mieście mniejszością (po mormonach i baptystach) zachowałby się równie przyzwoicie? Czy jednak miałby jakieś „ale” jak pozostali duszpasterze?


R.: A to już pewnie przypadek, raczej kwestia osobowości, a nie konkretnego wyznania przynajmniej moim zdaniem. Z jednej strony dobrze, że pokazano różne postawy, że można inaczej, ale nie przywiązywałbym się do tego, że tak zawsze będzie. Niektórzy ludzie są tak zaślepienie w obronie tego co uważają za jedynie słuszną drogę, że mimo iż Ewangelia którą głoszą niesie miłość, w ich słowach jest pełno potępienia i nienawiści.


fot. zdj. ze spektaklu: Katarzyna Chmura
MaGa: W tym samym mieście, w tym samym czasie zginął młody policjant, którego przejechał starszy człowiek. Też była to śmierć bezsensowna. Jednak nie wywołał takiej sensacji jak śmierć geja. Dlaczego? Czym się różnią obie śmieci młodych mężczyzn? Rozgłosem wywołany przez media?

R.: I to jest moim zdaniem ciekawe. I dobrze, że obok oskarżenia, które może dziwić: jesteśmy jako społeczność, jako całe miasteczko winni morderstwu, bo nie próbowaliśmy reagować gdy agresja była słowna, psychiczna, pojawia się w spektaklu również takie pytanie. Bo to nie tylko argument, którym często posługują się przeciwnicy LGBT, ale rzecz której trudno zaprzeczyć. Bo skoro media, różne środowiska nie reagują taką samą uwagą, oburzeniem, nie organizują manifestacji przy każdym morderstwie, przypadku nietolerancji, a jedynie wtedy gdy to dotyczy osób homoseksualnych, to można to odbierać jako formę kampanii, która ma określone cele i manipuluje się emocjami ludzkimi.


MaGa: Wiesz, jak się tak zastanowić to „Projekt Laramie” podobny jest trochę do „Rozmów w toku”. Pokazuje temat, wskazuje wady, błędy i… od teraz będzie już dobrze. A to nie tak. Tak prosto się tego nie osiągnie. Trzeba sięgnąć daleko w głąb historii, poznać tego, kto przez stulecia wpajał nam właśnie takie schematy myślowe, zbadać dlaczego tak się wtedy działo i jakie są powody, że do chwili obecnej rządzą te schematy i zabobony dalej i są tak mocno w nas zakotwiczone. Dokonać głębokiej analizy i dopiero wówczas szukać wyjścia. Podejrzewam, że do tego potrzeba znów dużo czasu i kolejnych ofiar żeby to zmienić.


R.: Czasu pewnie tak. Miejmy nadzieję, że jednak już nie ofiar. Ja nie odebrałem tego jako obietnicy: nasz spektakl zmienił tą społeczność, a potem zmieniał kolejne setki i tysiące ludzi. Jego celem jak sama stwierdziłaś jest pokazać pewne postawy, zasiać wątpliwość, postawić pytania lub wzmocnić w przekonaniach o konieczności przeciwstawianiu się nienawiści i nietolerancji.


MaGa: „Projekt Laramie” w Teatrze Dramatycznym jest przedstawiony w formule reportażu. Trochę dziwny to spektakl, ale dla mnie czytelny i podoba mi się. Chyba tylko niepotrzebnie aktorzy tak trochę bez sensu biegają po scenie. Natomiast sama treść mogłaby być bardziej przejmująca, gdyby grupa Kaufmana pokazała jak na nich samych wpłynęła ta historia. Czy oni sami na początku projektu byli wszyscy tacy krystalicznie czyści, ich myślenie nie było skalane schematami? Przecież największe zmiany zaczynają się od zmian w nas samych. Szkoda, że ten spektakl nic na ten temat nie mówi.


R.: Tak błyskawiczne przechodzenie z jednej roli w drugą, z roli pytającego i obserwatora do tego kto mu się zwierza, rzeczywiście może powodować u widza dyskomfort, poczucie zagubienia. Mamy do czynienia z czymś trochę innym, ale nie zaprzeczysz, że ciekawym. W efekcie mniejszą uwagę przykładamy do poszczególnych aktorów, czy nawet granych przez nich postaci, a mocniej wybrzmiewa historia, szczególnie w tej surowej scenografii. Oto grupa ludzi wstrząśniętych morderstwem, aktorów tworzących zespół, który jawnie ogłasza się jako liberalny, promujący otwartość, w swoim składzie mający już osoby o różnych orientacjach seksualnych, rozmawia ze wszystkimi w miasteczku, by wyciągnąć na światło dzienne wszystko to co było być może ukryte. Pytanie "dlaczego" nie zawsze pada, czasem po prostu chodzi o wysłuchanie ludzie jak się czują z tym co się stało. Z tego buduje się spektakl. Zobacz, oni dzielą się też zapiskami ze swoich dzienników, piszą o tym co było dla nich zdziwieniem negatywnym lub pozytywnym. Pewnie nie są wolni od schematów w myśleniu o innych - jak to ludzie z dużego miasta, często odrzucający tradycyjne wartości i religię, więc przyjeżdżając do małego miasta na południu, nie jest im łatwo. Ale chyba jedynie przez spotkanie i rozmowę można przełamać takie bariery, a to przecież leżało u sedna tego projektu.
Dodajmy że nie tylko tego oryginalnego w Stanach, ale i tej próby pokazania tego u nas. Spektakl powstał jako koprodukcja Teatru Dramatycznego i Fundacji FETA, której misją jest krzewienie tolerancji.
fot. zdj. ze spektaklu: Katarzyna Chmura



MaGa: Ten spektakl to także zapis udawanej tolerancji, miłosierdzia, strachu przed innością, ale i wyzwolenia się ze strachu, że jest się innym, narodzin zrozumienia, nowych przyjaźni (również z ludźmi o innej orientacji). I jeszcze jedno co przewija mi się gdzieś pod skórą… jak wiele naszych postaw kreują media i jak one dla doraźnej oglądalności, która pociąga za sobą pieniądze, są w
stanie wypaczyć sens i skalę wydarzenia. Sensacja dobrze się sprzedaje.


R.: A to już wiemy nie od dziś. To ciekawe, że Twoje refleksje poszły w taką stronę. Mi trochę przeszkadzały trochę zbyt szybkie moim zdaniem zachodzące przemiany, tak jakby to jedno wydarzenie nie tylko dało ludziom odwagę, ale i jakoś głęboko zmieniło ich nastawienie. Dzięki temu jednak jesteśmy uczestnikami nie tylko w czymś w rodzaju relacji z procesu, ale i możemy przemyśleć jak ludzie go przeżywali.


MaGa: Mimo kilku zastrzeżeń ten spektakl niesie dobre przesłanie i dlatego mogę po polecić.


R.: Przyzwyczajeni do przeżyć artystycznych, zapominamy że teatr może poruszać również ważne kwestie społeczne. Pomimo tego, że od tych wydarzeń minęło ponad 20 lat, tekst jest wciąż aktualny i potrzebny. Bo wciąż warto zadawać pytania, szukać odpowiedzi, słuchać...

Projekt Laramie - Teatr Dramatyczny (scena na Woli)
Twórcy:
tłumaczenie, reżyseria i scenografia Michael Gieleta
kostiumy Monika Palikot
projektant oświetlenia Ewa Garniec
ruch sceniczny Alisa Makarenko
projekcje video Katarzyna Irmina Stępniak
reżyseria dźwięku Zdzisław Zieliński
asystenci reżysera Antoniusz Dietzius, Oskar Czyż

Obsada:
Zuzanna Bernat / Anna Mrozowska
Beata Kawka / Katarzyna Krzanowska
Jacek Kopczyński / Sławomir Pacek / Jakub Kamieński
Filip Milczarski / Michał Wolny
Daniel Mosior / Damian Kulec
Monika Obara
Daria Widawska / Agnieszka Matysiak / Katarzyna Głogowska
Karol Wróblewski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz