Kolejna podróż do Krakowa w tym roku (który to już raz?). Nie wiem czy tym razem uda się jakiś wypad kulturalny, czy jedynie Escape Room (bo to już zarezerwowane), bo też czasu na konferencji zawsze mało.
Podróż autem schodzi coraz szybciej, droga coraz lepsza, ale zawsze trochę muzyki warto ze sobą zabrać. Tym razem ciężko zagrało P.O.D., było funky, jazz i etno z Pozytywnych Wibracji, ale zabrałem też ze sobą płytę, która "chodzi" za mną już od paru tygodni. A numer "Weź nie pytaj" nawet od ponad dwóch miesięcy.
Oj wpada w ucho. Tekst jakby bezpośrednio z mojego serducha, fajna melodia, dobry głos. Już w październiku zamówiłem sobie krążek i potem wręczyłem go z autografem Pawła Domagały w prezencie dla żony. A słuchamy oboje. I choć może nie ma tam drugiego równie łatwo i błyskawicznie wpadającego w ucho kawałka, to cała płyta jest niczym plaster miodu, niczym gorąca herbata zimą, kominek w domu... Wlewa jakiś optymizm i masę pozytywnych myśli do głowy, pozytywnie nastraja do bliskich. Ale też do siebie, bo zwraca uwagę na to co ważne - relacje, bliskość, czas spędzany razem.
To właśnie warstwa tekstowa stanowi w dużej mierze o jej sukcesie. Trochę taki powrót do dzieciństwa, obejrzenie się za siebie i powiedzenie sobie: już wiem co było najważniejszą decyzją, wyborem, już nie muszę się bać, gonić za nie wiadomo czym. To co mam, to kim jestem, daje mi szczęście. I choć jestem już trochę starszy od niego, zgadzam się z tym w 100%. Bycie mężem, ojcem, daje satysfakcję i porządkuje życie, uczy dojrzałości. I jest ważniejsze niż kariera.
Może to i sentymentalne, proste i dla kogoś zbyt osobiste, ale ja w tych słowach pełnych ciepła, miłości, tęsknoty, odwołań do wiary, odnajduję się idealnie. Muzycznie też bardzo mi to pasuje, choć żona się śmieje, że to płyta zbyt łagodna jak na jej gust. Rzeczywiście sporo tu ballad, spokojniejszych numerów, ale czasem chłopaki (nie zapominajmy, że współtwórcą płyty jest Łukasz Borowiecki, a z nimi gra też większy zespół) potrafią zagrać trochę mocniej. Znajdą się tu klimaty bliskie reggae, pop-rockowe, trochę mieszanki bluesa, funky, jazzu. Króluje gitara i głos Domagały, ale w tle sporo dzieje się fajnych rzeczy, choć nie są to rzeczy jakoś bardzo rozbudowane instrumentalnie. To nie są kawałki na jedno kopyto, choć mogłoby się tak wydawać przy pierwszym odsłuchu. Aż mam ochotę sięgnąć po pierwszy krążek tego śpiewającego aktora (chyba z ról filmowych był dotąd bardziej znany), bo spotkałem się z opiniami że był nawet lepszy. Tu jest refleksyjnie, ale na pewno nie dołująco, to muza która kojarzyć mi się będzie z przytulaniem kogoś bardzo bliskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz