Kolejny
udany monodram, który obejrzałam, tym razem w Teatrze Polskim.
Zaciekawił mnie tytuł „Monolog oportunisty”… bo któż z nas
nie lubi czasem poczuć się jak odszczepieniec we własnym kraju,
tym bardziej kiedy wokół nas tworzy się atmosfera zagrożenia,
kiedy jako jeden naród nie umiemy usiąść i rozmawiać tylko
narzucamy sobie swoje racje, swój punkt widzenia, kiedy zmusza się
nas do składania pokłonów przed figurami, które na to nie
zasługują. Przynajmniej w naszym mniemaniu.
„Monolog
oportunisty” to niemal poradnik jak zostać antywzorem.
Przynajmniej w odniesieniu do bohaterskich poczynań żołnierzy
ochotników II wojny światowej. Oportunista opowiada o swoim życiu,
o tym jak sobie je ceni i dlaczego podejmował takie a nie inne
decyzje, aby ujść z życiem z zawieruchy wojennej. Słuchamy go i w
pierwszym momencie czujemy do niego niechęć, bo z tego wyłaniał
się kształt antypatrioty, człowieka – egoisty, człowieka
unikającego niedogodności, cierpienia, a jednocześnie człowieka
myślącego w kategorii czarne – białe. A my, wychowani na
patriotycznych pieśniach, w przeświadczeniu, że bez nas nic by się
nie udało… te „Wojenko, wojenko cóżeś ty za pani” ,
„Czerwone maki na Monte Casino”, te obrazy z naszej historii:
Rejtan rozdzierający szaty…
My jako naród
bohaterscy, bojowi, szczerzy, życzliwi, a tu taki ktoś… Wielkie
„nic”. Albo „nikt”.
Z
upływającymi minutami zaczynamy jednak rozumieć jego punkt
widzenia, możemy się z nim nie zgadzać, ale zaczynamy słuchać. I
zaczynamy się zastanawiać czy może to on ma rację, a nasz punkt
widzenia jest błędny… bo czyż nie ma logiki w jego twierdzeniu,
że płacił podatki na polską armię, a ona nie obroniła ani
państwa ani jego – to dlaczego on ma teraz nadstawiać głowę nie
będąc żołnierzem, on się na tym nie zna. Takich innych od
obiegowych punktów widzenia jest więcej, nie będę ich opisywać,
bo warto to odkrywać samemu w tym spektaklu.
„Monolog
oportunisty” ustami bohatera podważa sens bałwochwalczego
czczenia niektórych postaci historycznych, zrywów narodowościowych
zakończonych klęską, utworów gloryfikujących śmierć …
ośmiesza wzniosłe poematy wzywające do walki, kiedy ich autorzy
bezpiecznie siedzą za granicami Polski. Przedstawia idee zjadające
własny ogon i bohaterów, których „zmiotła” własna chwała. A
ja słuchając tego monologu zaczynam się zastanawiać jakby
wyglądał świat, gdyby w pierwszym szeregu walczących stał
człowiek, który wywołał konflikt a wraz z nim cała jego rodzina,
Notka
Teatru Polskiego reklamuje spotkanie z oportunistą jako ostrą
odtrutkę na „patriotyczno-narodowe” wzmożenie. Wzmożenie –
piękne określenie tego co widzimy obecnie w naszej rzeczywistości.
Nic dodać – nic ująć. I tak jest.
Ten
tekst powstał w oparciu o tekst Kornela Filipowicza z 1961 roku
p.t.: „Pamiętnik Antybohatera” i dalej na czasie. Dylematy
sprzed lat a dalej aktualne, nie zniknęły wraz z upływem lat.
Dlaczego? Może dlatego, że nie umiemy czy nie chcemy rozmawiać i
słuchać, że dążymy do tego by racja była moja a nie twoja. Bo
moja jest mi droższa, więc nie ustąpię.
Grzegorz
Nawrocki jako oportunista zmusza nas do słuchania. On też ma swoje
racje. On postępował tak, bo myślał inaczej niż ogół a na
pewno większość. Ale ma do tego prawo. I słuchamy go. W ciszy i
skupieniu – słuchamy. Myślę, że to jest największą zaletą
tego spektaklu. Słuchanie drugiego człowieka.
Mnie
się ten spektakl podobał.
Polecam.
Szczególnie osobom, które lubią mocne tematy nie dające prostych
rozwiązań i odpowiedzi.
MaGa
Dzięki za rekomendację. Cenie sobie więc skorzystam :-)
OdpowiedzUsuńGdyby wszyscy byli oportunistami, to nie było by już Polski.
OdpowiedzUsuńZastanawiałem się czy dawać tekst M przed 11 listopada, ale pomyślałem, że może warto. Są różne spojrzenia i w sumie ci, którzy nie idą w pierwszym szeregu z bronią, nie dają się porwać emocjom i hasłom tłumu, również robią wiele dla kraju, ale w inny sposób.
Usuń