poniedziałek, 26 listopada 2018

Kraina wielkiego nieba, czyli usiądzcie jeszcze raz przy mnie


Premiera zdaje się, że za dwa tygodnie, ale w niektórych kinach już można upolować "Krainę wielkiego nieba". To ekranizacja powieści "Wildlife" Richarda Forda i debiut reżyserski aktora Paula Dano, film bardzo kameralny, piękny w warstwie wizualnej i ciekawy psychologicznie.
W trakcie seansu łapałem się trochę na tym, że oczekiwałem jakiegoś dramatycznego zwrotu akcji, potem emocjonującego finału, tymczasem niewiele z moich pragnień się zrealizowało... To wcale jednak nie znaczy, że byłem rozczarowany, bo też w tej dość intymnej historii udało się zbudować bardzo ciekawe portrety trójki ludzi i ich relacji.


Małżeństwo
Jeanette i Jerry'ego na pozór wydaje się szczęśliwe i poukładane. Wychowują nastoletniego syna, ona bardzo stara się by dom był pełen ciepła, on robi co może, by zarobić na rodzinę. Nie jest to proste, bo w dobie kryzysu o pracę niełatwo, Jerry więc szuka szczęścia przenosząc się z miejsca na miejsce i licząc, że wreszcie osiądą na dłużej. Nikt nie narzeka, choć wiadomo, że zaczynanie wciąż od nowa (choćby szkoły) wcale nie jest proste. Rozumieją sytuację, dają sobie wsparcie, starają się spełniać jakieś oczekiwania Jerry'ego co do tego jak ma wyglądać życie ich rodziny. Do czasu...
Wszystko się zmienia trochę z dnia na dzień, gdy on traci pracę i zamiast jakoś energicznie wziąć się za szukanie nowej, całymi dniami siedzi bezczynnie wpatrując się w dal. Synowi, który nie rozumie co się dzieje z ojcem, mówi wreszcie że musi uciec, że pali go w środku ogień, którego sam nie rozumie. Tą ucieczką ma być wyjazd na wiele tygodni jako prosty robotnik do gaszenia pożarów lasów. Cała ta sytuacja zmieniła ich wszystkich.
Jeanette stała się pewniejsza siebie, ale i bardziej świadoma swoich potrzeb, pragnienia jakichś zmian, również Joe dorasta, już nie jest dzieckiem posłusznym we wszystkim ojcu. Coś nieuchronnie się skończyło, by mogło zacząć coś nowego. Tylko czy nadal będą razem i czy będą szczęśliwi...
Niby wiele się tu nie dzieje, ale "Kraina wielkiego nieba" ma ciekawy klimat, pozwala na to by różne rzeczy stały się dla nas wyczuwalne w ciszy, w spojrzeniach, w tym co niewypowiedziane. Ciekawe role Carey Mulligan i Jake'a Gyllenhaale, jak i cały film to uczta dla miłośników kina ambitniejszego, tego co zwykle gości na np. na festiwalu w Sundance.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz