![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_jrKrn1r7DhKMGMnw4S_V9Tj5wlBZciwjKGhdW7Ak1svqiJ-rWcuxqtYVP22iwRNDyFYs-A1dKpkb_uMM-SZH3Dt9MAq2dMPQiKvTpPAjBlxrmV9po39tt9thk_oitiaCuuMnFqvapBj3/s1600/693782-352x500.jpg)
Dziś nocny maraton z dwie częściami Fantastycznych zwierząt (z młodszą córą), więc znowu nie ma czasu na pisanie notek. Ale choć parę zdań o filmie, który warto zobaczyć, a który od dwóch tygodni na ekranach...
Jakie wzbudził emocje, u mnie, czyli człowieka, który lubił ich muzykę, ale nigdy nie był ich wielkim fanem? Czy ten film to laurka czy prawdziwy obraz człowieka? Jak wypada scenariusz, a jak muzyka?
Postaram się odpowiedzieć choć na część tych pytań. Może żeby podkręcić ciut Waszą ciekawość, powiem tylko, że płakałem. Tak, pod koniec naprawdę płakałem.
![Bohemian Rhapsody](https://cont6.naekranie.pl/wp-content/uploads/2018/07/bohemian-1-640x360.jpg)
Gdy przy scenariuszu biografii filmowej lidera jakiegoś zespołu, maczają palce jego koledzy, słusznie możemy się obawiać, że film będzie dość delikatnie obchodził się z drażliwymi kwestiami. Przy tak kontrowersyjnej i charyzmatycznej postaci jaką był Freddie Mercury łatwo powiedzieć: to on był freakiem, pogrążał siebie, konfliktował zespół, przywłaszczał sobie jego sukces i dorobek... Trochę to tu widać - koledzy grzeczni, wychodzą z imprez za rączkę z żonami, a wokalista daje czadu i używa życia, choć coraz częściej zamiast haju czuje depresję.
Scenariusz to słabsza strona tego filmu: już pal licho niektóre przekłamania, ale tak naprawdę cała masa tu uproszczeń, manipulowania widzem i to dość prostackiego. Koncentrujemy się na Freddiem, jego rodzinie, związkach, energii jaka wyzwalała się w nim na koncertach, bezczelności, dzięki której osiągał więcej i szybciej niż inni. Queen to jednak nie tylko on, a panowie mocno chcieli zaznaczyć iż również tworzyli repertuar, markę i jakość tego zespołu. Czy osiągnęli by taki sukces bez niego? Pewnie nie. I może stąd tak jak Mercury kradł całą uwagę i sympatię słuchaczy, tak Rami Malek kradnie również ją na ekranie.
![](https://static.antyweb.pl/wp-content/uploads/2018/11/05180748/MV5BMjIyOTI5NTEtZDM4ZC00OTBkLWJkNmEtY2JiYmE2YmU5M2EyXkEyXkFqcGdeQXVyNDg2MjUxNjM%40._V1_SX1777_CR001777840_AL_.jpg)
Jest jednak coś takiego w tym scenariuszu, że gdyby to był film jedynie gadany, z niewielką dawką muzyki, byłby raczej mało ciekawy. To co tworzy jego wyjątkowość to muzyka i to w jaki sposób jest pokazywana. Kto by się odważył w filmie fabularnym ostatnie dwadzieścia kilka minut poświęcić na pokazanie jednego z koncertów, prawie bez żadnych ujęć fabularnych? No to teraz mamy jednego odważnego i wyszło genialnie. Fakt, że koncert Queen na Wembley w ramach Live Aid był wyjątkowy, fakt że Malek fenomenalnie sprawdza się jako Mercury, przemienia się w zwierze sceniczne, ale duża tu zasługa zdjęć i pomysłu na to jak pokazać muzykę! I tak jest przez cały ten film - gdy tylko zaczyna się jakiś dłuższy fragment z muzyką, od razu ciary zaczynają po nas chodzić, gdy ona milknie robi się banalnie. Bo też w scenariuszu nie ma nic odkrywczego, nie ma czegoś co by nas zaskoczyło w obrazie Freddiego jaki mieliśmy. Za to, że udało się jednak na nowo wydobyć z tej muzyki życie, jakąś magię, połączyć ją tak z obrazem, że oglądamy to z zapartym tchem, za to wielkie brawa. Udało się pokazać jak różnorodny repertuar tworzył ten zespół, ujawnić jego różne twarze.
![Kadr z filmu 'Bohemian Rhapsody' Kadr z filmu 'Bohemian Rhapsody' / Imperial - Cinepix](https://bi.im-g.pl/im/16/fc/16/z24104726IH,Kadr-z-filmu--Bohemian-Rhapsody-.jpg)
Niby udało się pokazać też pewne rozdarcie, dramat bohatera, ale ten słodki finał potwierdza to, że twórcom nie zależało na doszukiwaniu się prawdy o Mercurym, a raczej na opowiedzeniu o nim bajki. Złagodzonej, uproszczonej i posklejanej ze jakichś najciekawszych fragmentów bajki gdzie musiał być jakiś morał i happy end, nawet jeżeli nie miał do końca potwierdzenia w faktach. Ale czyż nie kochamy bajek?
Idźcie zobaczyć na dużym ekranie! Robi wrażenie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz