środa, 24 lipca 2024

Piekielne niebo - Karolina Ligocka, czyli niech zajdzie czym prędzej zmierzch nad takimi książkami

No jak to jest, że chwalę takie rzeczy jak Prosta sprawa, a chwilę potem marudzę na potęgę przy Piekielnym niebie, choć o obu można powiedzieć, że są proste jak konstrukcja cepa, przewidywalne i być może za to kochają je czytelnicy. W przypadku debiutu Ligockiej pewnie raczej czytelniczki, ale to nie zmienia istoty rzeczy. Zdecydowanie jednak Piekielne niebo mi nie podeszło. Cieszę się z lektury jedynie dlatego, że już rozumiem chyba na czym polegał fenomen Zmierzchu i tym podobnych koszmarków.


Przecież same detale scenograficzne nie są istotne, ale chodzi o to zakazane uczucie, gdzie jednocześnie coś cię pociąga i odpycha, fascynuje i budzi lęk. Czy to ważne czy to relacja człowiek-wampir, czy anioł-demon? Cała reszta to otoczka, bo coś musi się dziać, jakieś walki, konflikty, zagrożenie, a potem żyli długo i szczęśliwie. Czemu to takie miałkie to nie wiem. Czy młodzieżówki nie można napisać jakoś z polotem? Przecież Mięta wydawała dużo lepsze rzeczy, nawet jeżeli gdzieś wciąż w nurcie urban fantasy. Przyznaję się bez bicia, nie podeszło i nie nie poradzę. Domyślam się, że może istniej spore grono czytelniczek, które będą zachwycone, dla mnie to jednak zdecydowanie płaskie i bez pomysłu. Sto razy wolę Ćwieka z jego Kłamcą, bo tam jest suspens, humor, intrygujące postacie...

A u Ligockiej niczym w przeciętnym erotyku, szerokie klaty, przystojni bruneci i piękne anielice. No naprawdę... Czy bez tych scen erotycznych, tych wszystkich westchnień, poświęceń, nie można by ukręcić fabuły?
Nie przekonują mnie ani intrygi matki anielicy Neridy, żeby jej się pozbyć z nieba, ani nagle cudownie odzyskiwane jakieś niesamowite moce, mimo zrzucenia z nieba i ich całkowitego pozbawienia. To wszystko jest naciągane niczym guma w majtkach, a te wszystkie bary dla motocyklistów, tatuaże z wilkami, maszyny na dwóch kołach, to kolejne fetysze i klimaty samej autorki, która przelewa jakieś swoje fantazje na papier. Czuje się jedynie przewrotność w odwróceniu ról - tym razem to z aniołami należy walczyć, a demony będą w tym pomagać, ale czy to takie odkrywcze by piać z zachwytu?

Jak czytam te wszystkie zachwyty, jakie to świetnie zarysowane postacie, jaka zaskakująca i emocjonująca fabuła, przychodzi mi do głowy refleksja: pora umierać. Sfera blogerska schodzi na psy, skoro takie głosy przeważają i budują rynek książek - smutne to, że wydawcy wydają się być zadowoleni i idą w kierunku by wydawać słabych książek jeszcze więcej, bo podobno takie się sprzedają i są poszukiwane. A może po prostu nie czytać tego, zostawić dla młodych... Tylko czasem ciekawość zżera co też pisze się teraz dla młodych. I na szczęście wciąż znajduję perełki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz