czwartek, 11 lipca 2024

Ile maggi do rosołu, czyli wpadnijcie z odwiedzinami

Zaproszenie, które wpadło na skrzynkę pocztową zaciekawiało i kusiło. Nieznana mi formacja teatralna, miejsce, więc czemu nie spróbować? Oto czwórka młodych ludzi funduje nam wieczór intensywny od emocji, poruszający spektakl na temat, który być może za jakiś czas będzie aktualny w wielu domach, w wielu rodzinach. Starzejemy się jako społeczeństwo, żyjemy coraz dłużej, ale czy to znaczy że jesteśmy przygotowani do opiekowania się osobami starszymi? Jak to zmienia nas, relacje między członkami rodziny, całe nasze życie?


Wydaje się, że ono toczy się zupełnie normalnie. Oto młoda kobieta kręci się po mieszkaniu przygotowując obiad. Uśmiechnięta, szczęśliwa, pełna energii. Gdy pojawia się jej partner z matką, stara się jak może by starsza pani czuła się jak najlepiej. Potem jeszcze wpada w gości rodzeństwo i już nic nie idzie tak jak by się tego chciało, wszystko jest tak dalekie od ideału i tak bardzo to nas zadręcza. Teraz nawet zwyczajne czynności nagle okazują się budzić jakieś napięcie, męczą i drażnią, choć niby wiemy że wcale tak nie powinno być...



Przy chorobie Alzheimera nie chodzi przecież jedynie o samą opiekę, o fizyczne czynności przy osobie chorej, ale o naszą i jej udrękę psychiczną, o zapominanie, powolny rozpad, zagubienie, o to że w pewnym momencie już nawet nie jesteśmy rozpoznawani, a i sami musimy zmuszać się do odszukiwania w tym ciele, obecności osoby nam bliskiej, znajomej. Tak niewiele zostaje z tego, czego się można uchwycić w tym kontakcie, w pragnieniu bliskości. Pilnowanie się, by nie traktować chorej jak dziecka, jak kogoś bez świadomości, ta złość, na której można się złapać, rodzi ogromną bezradność i frustrację.

I o tym wszystkim jest ten spektakl. Zwyczajne mieszkanie. Zwyczajni ludzie. Prawdziwe emocje.
Dobrze przemyślane i dobrze zagrane. Ogromne wrażenie robi to w jaki sposób twórcy zdecydowali się zaakcentować osobę Starszej Kobiety - to lalka, którą wożą na wózku inwalidzkim, ale dzięki ich umiejętnej animacji, nawet przez chwilę nie przestajemy widzieć w niej istoty żywej. Nie da się jej wepchnąć w kąt, zapomnieć o niej i świadomość jej obecności wpływa na wszystko i na wszystkich.

Bez epatowania dramatami, historia opowiedziana poprzez codzienne, rutynowe działania, a jednocześnie tyle w niej emocji, czułości, ale i bezsilności. Gdy człowiek czuje, że zostaje w takiej sytuacji sam, nie ma wsparcia, nie może szczerze rozmawiać o tym co czuje, co się z nim dzieje, sam powoli znika... Najgorsze co można w takiej sytuacji to usłyszeć: nie rób problemu, to twój obowiązek, to nic takiego wielkiego. A Ty widzisz cierpienie chorego i sam cierpisz...
Może dlatego to mnie tak poruszyło, że znam tą sytuację dobrze. Ale spektakl polecam uwadze nie tylko dlatego. Sprawdźcie sami.


Ile maggi do rosołu - Związek Impulsywny, spektakl grany gościnnie w Teatrze Baza na Podchorążych w Warszawie. 
Tekst: Miłosz Broniszewski
Reżyseria: Julia Bochenek, Miłosz Broniszewski
Konsultacje reżyserskie i coaching aktorski: Andrei Zagorodnikov
Scenografia, kostiumy i lalka: Nina Janiak
Występują
Julia Bochenek, Melania Kowalczyk, Miłosz Broniszewski, Michał Ferenc
Więcej: FB: https://www.facebook.com/profile.php?id=61558646537962

1 komentarz: