Czy rzeczywiście Grzegorz Mołda będzie naszym twórcą na miarę Yorgosa Lanthimosa, pewnie przekonamy się dopiero za czas jakiś - jeden film, i to mocno inspirowany np. Kłem słynnego greckiego reżysera. Matecznik podobnie jak tamten obraz zbiera pochwały krytyków i nie ukrywajmy tego, pewnie dość chłodne opinie przeciętnych kinomaniaków. Historia na pewno ma w sobie to "coś", ale potem zachowanie bohaterów staje się coraz bardziej dziwne i trudno traktować to wszystko zupełnie serio. Choć gdyby reżyser poszedł w dosłowność, pewnie padłyby oskarżenia o pornografię... A tak? Golizny nie ma, choć pewnie oburzenie też się pojawi.
W swoim debiucie Mołda zamknął swoich bohaterów w czterech ścianach i choć tylko jedno z nich tak naprawdę jest "uwięzione", drugie zachowuje się tak, jakby również dobrowolnie miało ochotę się na to skazać.
Karol przebywa w mieszkaniu treningowym, dostał szanse za dobre sprawowanie i z opaską z dozoru elektronicznego na nodze, może przebywać na wolności. Jego wychowawczyni, która go odwiedza, stwierdziła że cały pobyt nie może wychodzić wcale, że ona wszystko będzie mu dostarczać i uczyć go wszystkiego co uważa za ważne.
Już domyślacie się o co biega? Kobieta zdecydowanie narusza wszelkie regulaminy, przekracza granice i stara się wymusić bliskość na swoim podopiecznym. Cały czas go kontroluje, szantażuje, zmusza do upokarzających czynności, a wszystko po to, by z czasem zupełnie go sobie podporządkować. Chłopak gotuje, uczy się podawania posiłków, tańca, prasowania, mocno angażuje się w projekt opieki nad lalką, na której ćwiczy czynności opiekuńcze, ale chwilami ma dość robienia wszystkiego pod linijkę.
Jej spokojny głos, tak bardzo jest sprzeczny z tym jak opresyjny świat zbudowała chłopakowi. Matkowanie zaczyna zmierzać coraz bardziej w stronę wychowania sobie przyszłego partnera, zabawki, która będzie spełniać jej rozkazy. A on? Przecież jawnie się sprzeciwić nie może, bo zaraz by się okazało, że wróci do ośrodka i straci swoją szansę.
Dziwaczne, chłodne, minimalistyczne. Owszem, ciekawe, ale zdecydowanie są tu sceny moim zdaniem kompletnie niepotrzebne i raczej niesmaczne (ale Kieł mnie też wykręcał na drugą stronę).
Dla wytrawnych kinomaniaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz