Robert: Australijczyk napisał tekst uniwersalny i ani przez chwilę nie czuje się tego, że to nie jest sztuka o nas. O nas, bo w końcu każdy przeżywa podobne sytuacje albo jako rodzic, gdy dzieci dorastają albo jako dziecko, gdy próbuje się usamodzielnić. Oczekiwania, konflikty, problemy, radości i smutki - samo życie po prostu. Proste? Bynajmniej. Emocjonalne? Jak cholera.
MaGa: Dwójka rodziców w wieku emerytalnym (choć matka dalej pracująca w zawodzie), trójka dzieci już na swoim i jedna latorośl dopiero rozwijająca skrzydła do lotu, ale jeszcze „przy rodzicach”. Matka jest z tych co w mig dostrzega zagrożenie, zmiany nastroju, niedomówienia u swoich dzieci i natychmiast chce problemy rozwiązywać, znać prawdę. Zorganizowana, z poczuciem humoru. Natomiast ojciec…
Robert: On natomiast niby wspierający, cierpliwy, ale ma też swoje zasady, których przestrzegania wymaga. Łatwo go urazić, ale i on potrafi nieść rozejm w sytuacjach konfliktu. Choćby nie wiem jak udawali, że tak samo kochają całą czwórkę, czujemy że mają swoich ulubieńców, że w dziwny sposób się uzupełniają, gdy jedno jest bardziej surowe, drugie biegnie z herbatą i spokojnym słowem.
MaGa: Jakże ciepło zabrzmiały w ustach matki słowa, że ona jest znana z tych hałaśliwych, rzucanych komend, a ojciec jest od spokojnego rozwiązywania problemów. Ten spektakl jest o związkach, o odpowiedzialności, rodzicielstwie. Chowamy dzieci, staramy się wpajać im pewne zasady, myślimy że wiemy o nich wszystko. Aż przychodzi taki dzień, gdy okazuje się to jedną wielką ułudą.
Ze strony Teatru Ateneum, fot. Krzysztof Bieliński |
MaGa: Bardzo mi się podobała metafora rodziny jako ogrodu. Są ogrodnicy, którzy go pielęgnują, ale i tacy, którzy są jedynie obserwatorami. Są tacy, którzy bez skargi pomagają ogrodnikowi i tacy, którzy wolą leniwie korzystać z uroku tego miejsca. A jeszcze inni stoją schowani w gałęziach drzewa i nigdy tak do końca nie są z nim związani. Kiedy ten na pozór pięknie ukształtowany ogród okazuje się tylko zasłoną dla toczących się dramatów i kłamstw… nie dziwi, że chce się go zrównać z ziemią.
Robert: Marzenie żeby ten ogród był właśnie uporządkowany, piękny, przewidywalny, jest zrozumiałe, tyle że gdy ktoś inny może mieć inną wizję, nie zmusisz go do tego, by poczuł się w tym dobrze. I to jest właśnie świetnie w tej sztuce pokazane. Ktoś woła: muszę to zrobić, by czuć się szczęśliwy, a słyszy: nie możesz tego zrobić, bo trzeba być odpowiedzialnym za innych, za wcześniejsze decyzje, nawet kosztem tego, by z czegoś zrezygnować. Cierpisz ty albo ktoś inny. I co wybierzesz?
MaGa: Każdy z nas był kiedyś dzieckiem w ogrodzie swoich rodziców, ale każdy wyszedł z innego ogrodu i hołubi w swoim dalszym życiu jego wizję. Nie zawsze są one spójne między żoną i mężem. Jeśli te różne wizje są drażniące drugą stronę to mogą stać się zalążkiem niedomówień, braku porozumienia, niepotrzebnego przeciągania liny w swoją stronę.
Robert: Fantastycznie to się w "To wiem na pewno" czuje. Bo to nie tylko spektakl o tym z jakimi problemami dzieci muszą zmierzyć się rodzice, ale również pokazanie jak jest między nimi w tym trudnym momencie gdy być może zostaną w domu sami. Już nie będzie kim się zajmować i prędzej czy później musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy wciąż coś czujesz do tej drugiej połowy, żeby spędzić razem kolejne naście/dziesiąt lat.
MaGa: Kolejny problem to zmęczenie materii, zarówno żony jak i męża. Jednak w większości przypadków to kobiety częściej biorą na barki sprawy wychowania dzieci i ciągłej opieki nad nimi. Gdzie znajduje się granica ustawicznego zmęczenia, zniechęcenia, a na koniec (w wielu przypadkach) strachu przed porzuceniem? A może granica, przy której mówimy: „dość” to jedynie niespełnione marzenie?
Robert: Coś się zmienia - to na pewno i niejednokrotnie trzeba sobie znaleźć nowy punkt widzenia, nową pasję, przebudować życie, by nie zwariować od pustki lub właśnie od zmęczenia natłokiem problemów, którymi wciąż się żyje (mimo że dzieci się wyprowadziły, to przecież nie brakuje dziadków przekraczających granice niezbędnej pomocy).
Dużo emocji, dużo scen, w których jakoś człowiek się odnajduje. Nie jest spektakl łatwy i przyjemny, chwilami przypomina psychodramę, seans terapeutyczny. Może właśnie dlatego tak porusza... Bez jednoznacznego wskazywania na winę, czy kogoś bardziej godnego sympatii, współczucia. Jak zbudować swoje życie, a jednocześnie nie czuć się ograniczanym przez wskazania rodziców, ich kontrolę czy nadopiekuńczość, jak zachować kontrolę pomiędzy niezależnością, a bliskością, której nie chce się niszczyć. Naprawdę zmusza do refleksji!
No i jak to jest zagrane! Fajne połączenie fragmentów filmów, prostej scenografii, bo tu w centrum mają być relacje, pragnienia, lęki... Agata Kulesza i Przemysław Bluszcz fenomenalni, ale i cała czwórka młodych aktorów świetna.
Gorąco polecamy! Polujcie na bilety, bo o to wcale nie jest łatwo!
Teatr Ateneum - To wiem na pewno
OBSADA
Agata Kulesza
Przemysław Bluszcz
Paulina Gałązka
Waleria Gorobets
Paweł Gasztold-Wierzbicki
Jan Wieteska
TWÓRCY
AUTOR Andrew Bovell
PRZEKŁAD Rubi Birden
REŻYSERIA Iwona Kempa
SCENOGRAFIA I KOSTIUMY Joanna Zemanek
OPRACOWANIE MUZYCZNE Iwona Kempa
INSPICJENT Wojciech Gratkowski
SUFLERKA Magdalena Sowińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz