Na wiadra jadu i nienawiści jakie wylewają się przy okazji premiery Zielonej granicy trzeba jakiegoś lekarstwa. Dobrze mi zrobił kolejny odcinek Teda Lasso, to zawsze dość skutecznie poprawia humor i pokazuje, że dobro działa może i powoli, ale skutecznie.
I zastanawiałem się nad tym o czym napisać dziś notkę. Ostatnią z lektur przekładam na jutro, a dziś film. Trochę dziwny, niemniej ciekawy. O tym, że można się zmienić i to dość radykalnie, pewnie każdy z nas słyszał i choć to może czasem dziwić, może nie powinno. I nie powinno też jakoś bulwersować - że to człowiek słaby, że chwiejny itd. Ciekawsze jest zadanie sobie pytania o przyczyny i wysłuchanie jego historii. O ile oczywiście potrafi ją opowiedzieć.
Hanna Nobis albo miała niesamowite szczęście wybierając swojego bohatera, któremu postanowiła towarzyszyć, nie wiedząc jeszcze o tym, że za chwilkę może stać się jeszcze ciekawszy... albo jest w tym jednak trochę aktorstwa i pewnej manipulacji. O ile bowiem część zdjęć można potraktować jako archiwalia, to jednak w części zdecydowanie czuć już pewien pomysł reżyserki. Tak tworzy się "legendę". 5 lat? Gdzie te ich rozmowy, które podobno ich tak zbliżyły, bo niestety ich nie czuć... I może mam trochę trudność by przyjąć to wszystko za szczere, wyczuwam pewną sztuczność. Ale może to tylko moje odczucie?
Przecież zdarza się, że osoby głęboko wierzące, nagle po jakimś czasie okazują się bardzo daleko od Kościoła i od Boga, zdarza się również i przemiana w drugą stronę - ktoś kto żyje jakby żaden system wartości nie istniał, nawraca się i zanurza głęboko w praktyki religijne. Czy to znaczy, że przekreśla swoje życie i wszystko to co mówił i myślał, czy może jednak traktować to jako proces, pewną drogę na której zdarzają się zakręty i człowiek sam musi podejmować decyzje o tym co dla niego najważniejsze... Wierzący powiedzą, że to albo niedojrzałe albo że może chwilowe. A gdyby tak na stałe i z przekonaniem, że to lepsze, intensywniejsze, prawdziwsze? Tylko skąd w takim razie wstyd przed rodzicami, jakieś łzy? Co było bardziej pozą - tamto, czy to życie? Gdzie czujesz się bardziej wolny, to pewnie oczywiste. Może czegoś żałujesz, a może za czymś tęsknisz?
Ciekawe, choć raczej sami musimy wychwycić jakieś swoje refleksje na temat przemiany, jej przyczyn i oceny jednego i drugiego stylu życia. Reżyserka co prawda specjalnie zestawia pewne obrazy (Parada równości), rzuca jakieś sugestie (dziewczyna z innym systemem wartości), ale czy to wszystko naprawdę byłoby tak proste?
Obserwując i słuchają Antka, jednocześnie zadajemy sobie pytania o wzór mężczyzny w dzisiejszych czasach - może właśnie trwanie przy tym tradycyjnym modelu było tak trudne w zderzeniu z przemianami jakie zachodzą w Polsce. Wbrew pewnym recenzjom, naprawdę trudno go traktować jako narodowca, to raczej człowiek zaangażowany w ultrakonserwatywne środowiska katolickie, bo tam zaprowadziły go pytania o sens życia. I Antek wciąż szuka siebie, swojego miejsca, więc trudno też o lukrowane zachwyty, że oto teraz tęczowa flaga stała się dla niego ważna. Tu nie ma jasnych formułek i ocen na temat dobra i zła, ale właśnie akceptacja ludzkich wyborów, poszukiwań, umiejętność mówienia nie tylko o swoich przekonaniach lecz również wątpliwościach, jest punktem wyjścia do prawdziwego spotkania i rozmowy. Nie dlatego warto tego chłopaka poznać i słuchać, bo jest już "nasz", ale dlatego że zarówno w pierwszym jak i drugim wcieleniu jest szczery i bez agresji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz