niedziela, 17 września 2023

Katedra - Ben Hopkins, czyli ze spraw pewnych to jedynie pieniądze i śmierć

Wydawca reklamuje tą powieść jako perełkę dla miłośników prozy Umberto Eco, Hilary Mantel i Kena Folletta. I trochę racji w tym jest, ale pewnie jednak czytając sagi historyczne przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że towarzyszymy przez dłuższy czas tym samym postaciom, zdążymy je polubić lub znienawidzić. Tymczasem Ben Hopkins nie ułatwia nam lektury pod tym względem - owszem można wskazać grupę osób, których losy śledzimy, ale potrafi je porzucać na dłuższy czas, potem do nich wracać, tak jakby nie one były najważniejsze. Co w takim razie? Ja bym powiedział, że przemiany społeczne, jakie zarysowują się już w XIII wieku, możliwość awansu dzięki pracy i pieniądzom, bunt przeciw tradycyjnemu modelowi, gdy o wszystkim musiała decydować garstka ludzi, która nie chciała dzielić się władzą. Naznaczeni przez władze cesarskie, czy królewskie, czy wreszcie papieskie persony, ściągały daniny, podatki, ale nawet gdy okazywały się kompletnie nieudolne w zarządzaniu miastem, pieniędzmi, diecezją, nikogo nie chciały się słuchać. Tymczasem ci, dzięki którym miasto stawało się bogatsze, oczekiwali z tego tytułu jakichś profitów, możliwości decydowania o pewnych sprawach, rozliczania kasy, tak by ich fundusze nie były marnotrawione. 
Budowana przez kilka dekad katedra jest tu pewnego rodzaju symbolem - biskup Hagenburgu chce by była potężna i piękna, ale jego wizja wymaga kwot jakich diecezja nie ma. Będą zmieniać się więc jego następcy, zmieniać się budowniczowie, a sama budowa będzie trwała, wciąż wymagając kolejnych zbiórek. 
Wśród bohaterów możemy znaleźć przede wszystkim ludzi z niskiego stanu, nawet pasterzy, którzy jednak dzięki własnym umiejętnościom, ambicjom, potrafili zmienić swój los. Zamiast płacić daninę co roku, woleli np. spłacić cały dług, by stać się ludźmi wolnymi. Jeden z braci postanowił szkolić się na mistrza kamieniarskiego, by budować katedrę, a drugi zaciągnął dług na ich spłatę u kupców żydowskich, a potem stał się ich współpracownikiem i mistrzem manipulacji finansowych.

Historia lubi być przewrotna więc łatwo niesie na fali sukcesu, by potem znowu pogrążyć w rozpaczy i to jest dość charakterystyczne dla losów większości bohaterów. Dojrzewając, czasem jeszcze ulegają żądzom, by mieć więcej i więcej, ale im są starsi, tym bardziej już są pogodzeni z tym, że przecież pieniędzy nie zabiorą do grobu. Zrobili dla swoich krewnych tyle ile mogli, nie mogą jednak być pewni jak rozwiną się dalej ich dzieła i plany.

Katedra wciąż tętni życiem, co może czasem szokować, bo nie tylko tym religijnym, ale i jak najbardziej świeckim - jest miejscem handlu, dyskusji, czy nawet miejscem do spania. A wokół niej miasto też wciąż się rozwija, a coraz bardziej bogacące się gildie rzemieślników i kupców, mają swoje aspiracje. Oni też chcą decydować o wyborze biskupa, urzędników, o sposobie wydawania miejskich funduszy. A że to czasy gdy pieniądze były wszystkim potrzebne, bogaci mieszczanie powoli wywalczali sobie szacunek, z początku może okazywany jedynie w cztery oczy, bo za plecami otaczała ich pogarda, z czasem i to jednak się zmieniało. Nawet wiara i stanowiska duchownych są przedmiotem interesów i rozgrywek. W końcu gdy cesarz i papież potrafią walczyć na wszystkich frontach, ludzie uczą się wykorzystywać sytuacje by stanąć po odpowiedniej stronie i potem liczyć na profity.

Ciekawie odmalowane losy pojedynczych ludzi: kupców, możnych, duchownych, czy przedstawicieli społeczności żydowskiej, choć trudno powiedzieć, by łatwo było prześledzić losy konkretnych osób - to raczej migawki, od narodzin, przez małżeństwa, miłostki, biznesy, problemy, aż po mniej lub bardziej tragiczną śmierć. Przeskakujemy od jednej do drugiej, czasem już nawet się one mieszają, ale pozostajemy poruszeni niektórymi obrazami i scenami, zapamiętujemy niektóre fragmenty pokazujące niepokój towarzyszący ludziom. Gdy sąsiad potrafił donieść na sąsiada, by ten został spalony na stosie jako heretyk, a potem przejąć jego interesy; gdy podburzone masy ludzi potrafiły dokonać starszych pogromów lub przeważyć nawet szalę w bitwie; gdy w jeden dzień mogłeś stracić całą fortunę lub też zyskać niespodziewaną łaskę od losu, na pewno nie było łatwo o poczucie bezpieczeństwa, stabilizację, szczęście rodzinne. Może stąd tak skomplikowane relacje i związki, jakie możemy zaobserwować w tej powieści. 
Zdecydowanie wciąga. Choć uprzedzam, że trudno tu o przywiązanie emocjonalne do bohaterów, jakieś napięcie z którym byśmy śledzili ich los. To bardziej studium epoki, obyczajowości, niż powieść historyczno-przygodowa jakie ostatnio u nas w modzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz