Historię piszą mężczyźni, a przynajmniej tak było przez setki lat, nic więc dziwnego, że kobiet w niej mało. Oczywiście dużo trudniej przebić się też paniom przez różne bariery, nie miały równego startu i szans, choć powoli się to zmienia. Również w literaturze coraz więcej miejsca poświęca się płci pięknej, odkrywając postacie mniej znane, przypominając ich zasługi, ale i zwracając uwagę na coś co mogłoby wydawać się banalne: za sukcesem większości mężczyzn, stoją kobiety, bez których ci pierwsi nie daliby rady funkcjonować. Tak też można patrzeć na najnowszą powieść Agnieszki Lis, popularnej autorki książek obyczajowych. Choć mamy tu pobieżnie podany prawie cały życiorys Ignacego Paderewskiego, łącznie z dobrze przygotowanymi źródłami, bibliografią, to narratorem tej opowieści jest nie on sam, tylko jego starsza siostra, Antonina Wilkońska. Zawsze trochę w tle, choć początkowo przecież nic nie wskazywało na to, że różnią się umiejętnościami muzycznymi. Jemu jednak dano szansę, którą umiejętnie wykorzystał, pracując jak mało kto, dla niej z góry przygotowano drogę żony, matki, pani domu. Grać mogła sobie dla przyjemności, ale nikt jej nie klaskał, nie chwalił.
W jej opowieści jest tyle samo miłości i podziwu dla brata, co i goryczy, że nie dla niej te wszystkie występy, spotkania ze sławnymi osobistościami i pieniądze. Żyje trochę jego życiem, śledząc jego podróże, recenzje, czekając na listy i jakieś wiadomości, a potem ciesząc się możliwością wspólnego gospodarowania. Jej małżeństwo szybko się skończyło, bo mąż dużo starszy od niej, zmarł i została z dziećmi. Zależna finansowo od pomocy brata, nie tylko korzystała z pieniędzy Ignacego, ale i pozwalała sobie na komentowanie jego decyzji i inwestycji. Trochę ten sposób prowadzenia historii może drażnić, wydawać się suchy, z czasem jednak przyzwyczajamy się do tego, z ciekawością odnajdując tu masę spraw, o których być może wcześniej nie wiedzieliśmy. Paderewski ewidentnie był postacią trochę wyrastającą ponad swoje czasy, a może po prostu jako jeden z pierwszych artystów nie bał się grać w największych salach i nie tylko dla elit. Sukcesy jakie odnosił, cała otoczka uwielbienia może przypominać to co znamy z popkultury, tras koncertowych dzisiejszych gwiazd. Odbijało się to zarówno na jego zdrowiu, jak i na życiu prywatnym. Obracał kwotami, które nawet dziś mogą robić wrażenie, potrafił jednak dzielić się tym z innymi. Był nie tylko artystą, ale i pragnął czegoś więcej, choć zarówno w sprawach finansowych, jak w i polityce, był chyba zbytnim idealistą. Obywatel świata, który nigdy nie zapomniał o swojej ojczyźnie, przypominał o jej istnieniu, choć formalnie nie było jej na mapach, jako minister czy premier niespecjalnie się odnajdywał, męczyło go użeranie się z koniecznością gaszenia konfliktów i nierealistycznymi oczekiwaniami.
Jeżeli ktoś dotąd niewiele o Ignacym Paderewskim wiedział, znajdzie tu sporo ciekawostek, które zachęcą być może jeszcze bardziej by zanurzyć się w jego życiorys. Najważniejsze przesłanie autorki - zwrócenie uwagi na brak możliwości realizacji marzeń o sławie przez kobiety, choć wciąż podkreślane, wypada niestety jednak trochę sztucznie i jakby na siłę. Zbyt często z goryczą podkreślane, bardziej drażni niż pozwala na uwierzenie, że Antonina mogłaby osiągnąć tyle samo albo i więcej. Czy siostra artysty naprawdę miała w sobie tyle tyle samo uwielbienia dla brata, co i żółci wobec rodziców, losu i świata? Czy nie lepiej byłoby gdybyśmy trochę bliżej przyjrzeli się życiu jej, a nie tylko Ignacego, tak by naprawdę mogła wyjść z jego cienia? To moje odczucie, ale ciekaw jestem jak tą powieść odbiorą kobiety, które są najczęstszymi czytelniczkami książek Agnieszki Lis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz