poniedziałek, 6 lutego 2023

Poszukiwacze światła - Femi Kayode, czyli wystarczy iskra by zapłonął ogień

Chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni sztampą w kryminałach i thrillerach, stąd też popularność książek, gdzie jest trochę inne tło, jakiś pomysł na intrygę, ciekawe środowisko. Pamiętacie modę na wszystko co skandynawskie? A potem na thrillery z małymi miasteczkami w tle? Tyle, że zwykle za jedną książką, która była zaskoczeniem, szło sto kolejnych powielających ten sam schemat. W ten sposób wszystko może się znudzić. Może dlatego to co inne, od razu otrzymuje ode mnie plusa i czytam ten tytuł z większą ciekawością. Interesuje mnie to czego nie znam, choć przecież intryga zwykle nie odbiega jakoś bardzo od tego co już czytałem. Choć w tym przypadku zaskoczenie jest nawet w fabule. A więc Nigeria. Ile wiemy o tym kraju, o jego sytuacji politycznej, problemach? Pierwszy plus. Kolejny jak wspomniałem za intrygę. Już na początku dowiadujemy się, że sprawa będzie dotyczyć brutalnego samosądu jaki został wykonany na trzech młodych ludziach - oskarżono ich o kradzież, a mieszkańcy wioski wyprowadzili ich na peryferia, założyli na nich opony, oblali benzyną i podpalili. Okrutny mord nie mieści się w głowie, a najdziwniejsze jest to, że policja okazała się bezradna i wciąż z powody braku dowodów, nie zakończyły się procesy oskarżonych o udział w tych wydarzeniach. Jeden z rodziców zamordowanych studentów, nie chce się pogodzić z taką sytuacją, i prosi o pomoc dr Philipa Taiwo, psychologa śledczego, który prowadzi zajęcia m.in. dla policji. Mimo pewnego wahania ten przyjmuje zlecenie, może trochę też szukając ucieczki przed problemami w domu. Jak sam stwierdza - nie wskaże być może sprawców, ale przedstawi raport pokazujący przebieg zdarzeń, ich przyczynę i eskalację emocji. Wydaje mu się, że to będzie praca głównie natury socjologicznej - podburzony tłum dokonuje rzeczy strasznej, a ponieważ w zbiorowości ludzie czują się bardziej anonimowi, posuwają się do ostateczności. Ale może to wcale nie był przypadkowy wybuch emocji, może ktoś jednak dobrze sobie to zaplanował? Zbieranie faktów i informacji od świadków idzie potwornie trudno, bo społeczność lokalna chce o wszystkich zapomnieć, niechętnie powraca do rozmawiania o tym co się wydarzyło. Jak więc dotrzeć do prawdy? 
Femi Kayode inspirował się prawdziwymi wydarzeniami, choć oczywiście całą intrygę kryminalną wymyślił. To jednak czuje się pod skórą - to historia, którą trudno byłoby wymyślić, która przeraża szczegółami. W tle mamy narkotyki, zemstę, ostre przepisy każące za homoseksualizm i jeszcze coś bardzo dziwnego - korporacje studenckie, które nazywane są tu sektami lub mafiami. Rany, jak dodamy do tego konflikty polityczne, religijne, robi się naprawdę grubo. I choć koniec może dla kogoś okazać się zbyt niedomknięty, zagadkowy, to i tak gwarantuję, że będziecie usatysfakcjonowani lekturą. To nie tylko coś innego, ale i rzecz trzymająca w napięciu, lepsza od wielu tytułów, które znajdziecie wśród nowości z napisami "bestseller".  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz