System prawniczy w USA i fakt, iż to ławnicy odgrywają w nim decydującą rolę już niejeden raz stał się kanwą ciekawych thrillerów. Jak wpływać na emocje i decyzje ludzi, jak nimi manipulować, podważać dowody i słowa świadków, zasiać niepewność, by potem triumfować, bo nigdy za to samo klient nie może być już sądzony. Grisham po mistrzowsku potrafił to rozegrać, ale to rozwiązanie powraca w kolejnych odsłonach. Wystarczy jeden głos i wątpliwość co do winy, a obrona może mieć nadzieję na wygraną, bo przecież głosy ławy przysięgłych muszą jednogłośnie wydać wyrok. I tak też się stało przed 10 laty w sprawie Boby'ego Nocka, który oskarżony był o zamordowanie młodej dziewczyny, córki bogatego przedsiębiorcy. Tyle świadczyło przeciw niemu - ślady w samochodzie, wcześniejsza korespondencja sms, świadcząca o tym, że mógł utrzymywać ze swoją uczennicą stosunki seksualne, kłamstwo w sprawie alibi. Co więc się zadziało? Czy wystarczyło przekonanie innych, że może za chęcią ukarania go stoi rasizm i uprzedzenia, by wypuścić go na wolność? Ta sprawa zaciążyła na życiu całej 12.
Wtedy podjęli decyzję, by zagłosować za uniewinnieniem, choć początkowo to tylko Maya zagłosowała w ten sposób. Siedząc zamknięci przed światem debatowali długo, aż wreszcie stwierdzili, że może ona mieć rację - czy w końcu byli 100 - procentowo pewni, że to właśnie on jest sprawcą? Dopiero po ogłoszeniu wyroku, dowiedzieli się, że opinia publiczna już dawno wydała wyrok i miała nawet dużo więcej informacji niż oni w zamknięciu - dlatego w jednym z najgłośniejszych procesów ostatnich lat, wszyscy uważali, że oni jako ława przysięgłych popełnili błąd, że wypuścili mordercę.
Napiętnowanie, strata pracy, odwrócenie się przyjaciół - konsekwencje były wielorakie. I chyba mimo wątpliwości, tylko Maya na tym wyszła jakoś obronną ręką - została całkiem cenioną i skuteczną obrończynią, bo kancelaria potrafiła wykorzystać jej doświadczenie bycia ławniczką. Skoro wtedy potrafiła przekonać wszystkich, to rozumie mechanizmy jakie kierują ludźmi przy podejmowaniu takich decyzji...
I oto po 10 latach od tamtego procesu wszyscy zaproszeni są do ponownego spotkania - mają przed kamerami opowiedzieć o swoich emocjach i zastanowić się czy podjęli by identyczną decyzję jak wtedy. Jedno z nich twierdzi, że ma dowody na to, że się mylili. I tu się zaczyna niezłe zapętlenie kłamstw, zaprzeczeń, sekretów. Maya sama staje się osobą podejrzaną i grozi jej więzienie, a jedynym sposobem wydaje jej się dotarcie do człowieka, którego wtedy uniewinnili, jakby to on miał odpowiedzi na wszystkie pytania. Niby czyta się to trochę na chłodno, nie udało się autorowi zelektryzować fabuły na tyle, żebym mocniej się zaangażował emocjami, muszę jednak przyznać, że intryga całkiem interesująca. Może jedynie koniec trochę naciągany, ale do finału to akurat często w thrillerach lub kryminałach mam jakieś "ale" - ciężko utrzymać element zaskoczenia, skoro masz coraz mniej kart na ręku i niewielu pisarzy to potrafi.
Jak dla mnie kolejne czytadło na średnim poziomie, bez rewelacji, ale i bez wielkiej wtopy. W końcu nie wszystko co ma na okładce informację o tym iż jest gdzieś (np. w USA) bestsellerem, będzie czymś wartym zapamiętania. Nawet powiem po cichu: czytajmy swoje, krajowe, bo wcale nie gorsze, choć nie mają takiej reklamy. No i tylko szkoda, że nie ma u nas ławników z takimi możliwościami :) Już widzę jak nasi by ten motyw wykorzystali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz