sobota, 12 maja 2018

Król - Szcepan Twardoch, czyli wszystko ma swój początek i koniec


Do tej książki podchodziłam przez rok … tyle przestała na półce. Jedni mówili – rewelacyjna, inni – no, nie wiem, nic specjalnego. A ja nic Szczepana Twardocha nie czytałam jeszcze. Bałam się rozczarowania? W końcu zaczęłam. I ta książka mnie zaczarowała. Nie, nie tematem, bo ten czy podobny można znaleźć w innych książkach innych autorów. Ona mnie zaczarowała sposobem narracji. Osobiście nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam. Raz stąpamy po bruku Warszawy roku 1937 aby znaleźć się za chwilę w Palestynie. Raz czytamy narrację młodego Mojżesza by za chwilę przejść w narrację Jakuba. I bardzo mi się to podoba, choć zaczynamy się gubić w tej schizofrenicznej opowieści. Do czasu.
„Lata dwudzieste, lata trzydzieste kiedyś dla wzruszeń będą pretekstem …” śpiewano o tych latach w lirycznych piosenkach filmowych; tylko nie o takich „wzruszeniach” myślą jej bohaterowie. Warszawa z „Króla” jest podzielona na pół, jest polska i żydowska, jest katolicka i judaistyczna, jest biedna i bogata, jest socjalistyczna i ONR-wska. I to wszystko ściera się i kłębi, przenika i walczy, kocha i nienawidzi. W tej Warszawie politycy bratają się z półświatkiem, myślą o przewrotach i zamachach stanu, sterują swoimi bojówkami, rozpuszczają pogłoski, które niosą konsekwencje dla innych. To „królowie” innego świata, ci ze świecznika. Jednak niżej są ich poplecznicy, którzy dla rozgłosu, kariery, pieniędzy pójdą bić, zbijać, oczerniać … oni też czują się królami, wolno im więcej niż niejednemu. Najchętniej Żyda. A tych jest wielu. I jest ulica. Biedna, walcząca o przetrwanie … ale nawet ona dzieli się na lepszą (polską) i gorszą (żydowską).
Na tle tej kipieli Twaroch snuje opowieść o Jakubie Szapiro, żydowskim bokserze, który w swojej ostatnie walce na ringu pokonuje przez nokaut Andrzeja Ziembińskiego – członka Falangi, syna prokuratora. Jakub Szapiro to jednak nie tylko bokser, to nie tylko „król” ringu, to także prawa ręka Jana Kaplicy (i to ta ręka karząca, bijąca i zabijająca) – „króla” półświatka Warszawy. Na ich orbicie krążą inne postaci z nizin społecznych, z burdeli i domów schadzek, z salonów i spelunek, w willi i nędznych czynszówek, a każda z nich jest soczysta, plastycznie opisana, ją się widzi, ją się odbiera wszystkimi zmysłami.
Mówią o tej książce - gangsterska. Ja bym powiedziała - też. Ja ją jednak odebrałam jako książkę o ludziach i ich kondycji w różnych sytuacjach, szczególnie zagrażających ich wolności i życiu. Król rządzi, król głowy nie chowa, król jest wolny. Dla tej wolności są w stanie zabijać … Tylko… każda akcja pociąga za sobą reakcję, a jej metafizyczną karmą jest kaszalot na warszawskim niebie, który czeka … na zło, smutek, rozpacz, upadek. I cały czas wisi nad narratorem, bo wokół niego nie ma pozytywnych bohaterów. I on sam nie jest pozytywny. Ten symboliczny kaszalot Litani, zwiastun nadchodzącej zagłady Warszawy, jest jak biblijny wieloryb przenoszący Jonasza, by przekazał złe wieści …
Wszystko ma swój początek i koniec. Każdy król rządzi do czasu, każda epoka przemija. Jednak zawsze człowiek będzie pazernie zabiegał o bycie królem, choć na chwilę, choć na dwa lata. A potem … a potem przychodzi koniec.
Polecam.
MaGa

2 komentarze:

  1. Polecam "Króla" w wersji audiobookowej, to co tam wyrabia Maciej Stuhr to prawdziwy majstersztyk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo to może spróbuję, bo ja jeszcze przed lekturą
      Robert

      Usuń