Wychodząc z założenia, że jak jest piątek 13-go grudnia, to może się coś nie udać, brniemy wraz z mężem przez zatłoczoną, stojącą w korkach Warszawę na koncert czwórki młodych pianistów. Mąż nie przepada za instrumentami klawiszowymi, a ja się nie znam na muzyce, ale lubimy wchodzić w nowe, dotąd niezbadane przez nas „smaczki” kultury. A na koncercie fortepianowym jeszcze nie byliśmy. Docieramy do Teatru Druga Strefa, siadamy w pierwszym rzędzie…
I oto wychodzi oczekiwany Kwartet na 8 rąk, dwie śliczne panie i dwóch przystojnych panów. Wszyscy młodzi. One zwiewne i eteryczne, oni mocno skupieni. Wszyscy są pianistami i kompozytorami, pragną propagować piękną muzykę fortepianową, utwory własne oraz nowe aranżacje znanych utworów muzyki poważnej, filmowej i rozrywkowej. Każde z nich pochodzi z innego kraju: Vlasta Traczyk jest pochodzenia rosyjsko-ukraińskiego, Eugenia Kwon-Kominek jest pochodzenia koreańskiego, Aruto Matsumoto pochodzi z Japonii i tylko Adam Leczycki jest Polakiem. Trochę stremowani zaczynają utworem Edwarda Griega „W grocie króla Gór” ze suity Peer Gynt i już jest burza oklasków, bo utwór znany i piękny, a w ich aranżacji jest po prostu śliczny. Potem ukłon muzyczny w stronę naszego kompozytora Stanisława Moniuszki, bo w tym roku obchodzimy 200-lecie jego urodzin i młodzi pianiści wykonują trzy jego utwory („Prząśniczkę”, „Kurant” i „Bajkę”) we własnych opracowaniach. Dla mnie najpiękniejsza była „Bajka” (w aranżacji Aruto Matsumoto). Potem słyszymy „Lot trzmiela” (N. Rimskiego-Korsakowa), „Taniec z szablami” (Arama Chaczaturiana) oraz „Libertango” (Astora Piazolli). Burza oklasków, w tym – bardzo mocne mojego męża, tego, który nie lubi „klawiszy”. A młodzi pianiści jakby dostali wiatru w żagle… teraz serwują nam inny klimat, utwory z muzyki filmowej i rozrywkowej, a w tym: w aranżacji Aruto Matsumoto utwór z dyskografii japońskiego kompozytora Joe Hisaishi: „Howl’s Moving Castle’s”, następnie kompozycja własna członka Eight Hands Quartet, Adama Leczyckiego, która niesamowicie podobała się mojemu mężowi oraz motyw z filmu „Gra o tron”, w nowej, świeżej aranżacji, która wywołała aplauz na sali. Kolejne trzy utwory to: motyw przewodni z filmu „James Bond”, fantazja na temat polskiego kompozytora muzyki filmowej Jana Kaczmarka (zdobywcy Oskara) z filmu „Unfaithful”, w aranżacji piękniejszej połowy Kwartetu, która dla odmiany mnie wbiła w fotel, a na koniec „ Show must go on” Zespołu Queen – rewelacyjne. Było pięknie. Zdecydowanie lepiej słuchało mi się utworu Queen w tej aranżacji, na małej widowni, niż okrzyczanego „Queen Symfoniczne” w Filharmonii Narodowej za ciężkie pieniądze, gdzie nagłośnienie było poniżej krytyki. Bardzo udany koncert młodych pianistów, którzy mają staranny warsztat i ogromne umiejętności, potrzebę dzielenia się pięknem muzyki i chęć by swoją pasją zarażać innych.
Nie jestem znawcą muzyki, ale lubię jak mi ona towarzyszy, natomiast mój mąż wielbi muzykę i jeżeli nie lubiąc „klawiszy” wyszedł zachwycony – to mogę powiedzieć: EIGHT HANDS QUARTET jesteście niesamowici! Chylimy czoła, gratulujemy występu i trzymamy kciuki za Wasze dalsze sukcesy.
Dla mnie dodatkowym przeżyciem było obserwowanie pianistów na żywo z odległości 2 m. Widać było każde uderzenie palcem czy jedynie muśnięcie klawiatury. W każdym z pianistów była niesamowita gracja ruchów, która mnie niemal rozczulała. Tu Vlasta podnosi ramię nad instrumentem, a wygląda to jakby jaskółka kładła skrzydło na klawiaturze, tam z kolei spoza zapisów nutowych wychyla się dłoń drobniutkiej Eugenii, a ma się wrażenie, że jej dłoń biegnie po 10 klawiszach jednocześnie. Jakże zadziwiająco i pięknie to wyglądało!. Aruto w jednym z utworów palcami „naśladował” typowe dla kotów ugniatanie właścicieli, dźwięki z tego „miziania” łapały za duszę a wyglądało to uroczo. Ze zdziwieniem obserwowałam Adama, który potrafił niesamowicie szybko poruszać czterema palcami jednej dłoni, nie myląc klawiszy. Oglądało się to z zachwytem zarówno dla nich samych jak i dla tego co tworzą. Bardzo udany wieczór z dobrą muzyką w świeżej odsłonie.
Fajni młodzi ludzie z pasją. Jeśli traficie na ich koncert – to idźcie, nie będziecie żałować. Będziecie zachwyceni.
Teatr Druga Strefa zawsze stworzy coś interesującego, a wachlarz ich pomysłów jest nieposkromiony, nie boją się wyzwań ani porażek – na nich się uczą. Mają w ofercie i komedie i dramaty, monodramy, muzodramy, iluzjonistów, organizują wernisaże malarstwa i fotografii, goszczą teatry z innych krajów, była tam nawet burleska… do wyboru do koloru. Tam nie ma mizdrzenia się do widza, tam ludzie teatru robią teatr, tam się gra. I ta atmosfera serdeczności, której nigdzie indziej nie spotkacie. A wisienką na torcie jest własny parking, na którym, przy pełnej widowni, są jeszcze wolne miejsca 😊.
Polecam
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz