wtorek, 17 grudnia 2019

Zabójcze święta, czyli panie czy panowie?

Wydawnictwo Skarpa Warszawska od kilku lat zbiera wokół siebie autorów kryminałów i promuje nie tylko ich autorskie powieści, ale raz na jakiś czas obdarza nas zbiorem opowiadań. Dzięki temu, nie ukrywam że często odkrywam kogoś interesującego, by potem szukać więcej jego rzeczy. Nie da się nadążyć za wszystkim co jest wydawane, co i rusz więc dopisuję jakieś nazwiska do listy do sprawdzenia. Ale tym, których polubiłem - jestem wierny (np. Jacek Ostrowski).
Tym razem tematem przewodnim są Święta Bożego Narodzenia, Wigilia i czas, który kojarzy nam się raczej rodzinnie, słodko, pozytywnie. A tu proszę. Ci którzy mają dość takiej słodkiej atmosfery, lubują się w kryminałach, zbrodniach, makabrze, mogą znaleźć dla siebie coś miłego... Choinka, herbatka, kocyk, te sprawy i dobra lektura. A że to opowiadanka, to łyka się błyskawicznie. 


Jest różnorodnie niestety nie tylko gatunkowo, ale i jakościowo. Co dla mnie jednak może być rozczarowaniem, dla innych może sprawić frajdę. Przecież w końcu ktoś winduje sprzedaż różnym Mrozom i innym gwiazdom. Co z tego, że mnie niespecjalnie kręcą kawałki erotyczno-obyczajowe, w których zbrodnia jest jedynie gdzieś w tle, panie lubują się w takich kawałkach i nic na to nie poradzę. Dla mnie K. N. Haner na razie idzie w zapomnienie. Generalnie kobiety (Jodełka, Rogala, Stachula) chyba bardziej próbowały się wczuć "w klimat" świąt, ale przez to jakoś mam wrażenie zaniedbały oryginalność w swoich historiach, nie ma w nich napięcia, a powiedziałbym, że nawet niewiele w nich budzi ciekawość. Ot mąż zdradza żonę, znajduje inną, ktoś zazdrości, ktoś pragnie zemsty, ktoś chce zagarnąć miłość tylko dla siebie lub skończyć jej życie... Paulina Świst ze wszystkich pań wypada najmocniej, ale to historia jakby pisane na kolanie, niby nawiązująca do innych jej powieści, ale przede wszystkim przypominająca ich kalkę. Każda ma jakiś swój styl i wykorzystuje podobne elementy również w krótszych formach, nie próbując niczym zaskoczyć.
Podobną uwagę mam i do Alka Rogozińskiego, ale tu przynajmniej humor trochę ratuje sytuację. Jacek Ostrowski wprost nawiązuje do swojej bohaterki - mecenas Zuzy Lewandowskiej, ale akurat tą postać kocham i nigdy mi nie jest jej mało. Czy Bednarek, Kapla, Urbanowicz powielając już pomysły znane z ich powieści? Nie wiem, bo żadnego jeszcze nie czytałem, ale dla mnie to właśnie dwaj z nich zdobywa podium wraz z Ostrowskim i mam ochotę na więcej i więcej. Bednarek jak dla mnie trochę przekombinował, ale wejście w umysł psychopaty było na pewno interesujące.
U Urbanowicza liczy się ciekawy pomysł (czy wiecie kto posiada taki stół jakby co?), u Grzegorza Kapli klimat, bo to raczej groza, a nie kryminał. U obu nutka tajemnicy, zaskoczenie na koniec, ot tak, to właśnie tygrysy lubią najbardziej. 

Od thrillera psychologicznego, przez komedię kryminalną aż po grozę i czysty kryminał. No i te klimaty obyczajowo, erotyczne. Dla każdego coś miłego. 

2 komentarze:

  1. Ale żeś to ładnie napisał! Kupiłam tę książkę i leży na mojej półce czekając na swoją kolej. Po Twojej recenzji zaraz się za nią zabieram. Zaciekawiłeś mnie też swoim uwielbieniem do pana Ostrowskiego, ponieważ ola Boga! nie czytałam jeszcze żadnej jego książki. Obiecuję to szybko nadrobić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, po prostu Zuza Lewandowska jest niepowtarzalna. W szarości PRL jest kolorowym ptakiem :)

      Usuń