Niby jestem w rzeczach, które już znam, czyli z lubością przy Lutherze (skończyłem po raz kolejny 3 sezony), przy Dorwać Małego (drugi sezon), Pod powierzchnią (drugi), Chyłka (drugi), Mr. Mercedes (trzeci) ale wypatruję też nowych rzeczy i oglądam je nie raz z przyjemnością. O Żmijowisku innym razem, a dziś dwa inne seriale ze zbrodnią w tle.
I jak kiedyś, gdy pisałem o Belfrze i Pustkowiu, znowu mamy do czynienia z pojedynkiem Canal+ i HBO. Zgadujcie kto wygrał.
Zasada przyjemności ma u mnie plus za próbę zrobienia czegoś międzynarodowego - Ukraina, Czechy, Polska, są tu nie tylko miejscem prowadzenia śledztwa, ale i mają swoich reprezentantów w dochodzeniu. Bez tej współpracy nie doszliby do niczego.
Może i fabuła nie jest jakoś super wciągająca, ale obserwowanie trzech płaszczyzn, w których nic się nie klei i pierwszych kontaktów, prób wymiany informacji, trochę frajdy daje. Aż by się chciało, żeby tak to wyglądało na co dzień. Rozczłonkowane zwłoki młodych kobiet mniej więcej w tym samym czasie odkryte są w Odessie, Warszawie i w Pradze. Ofiary nie są znane, a sprawca ewidentnie robi sobie kpiny z policji. Do pracy ruszają Maria Sokołowska (Małgorzata Buczkowska pozująca na tajemniczą), Viktor Seifert (Karel Roden, może odrobinę zbyt wycofany, ale gra glinę tuż przed emeryturą) i Serhij Franko (Sergei Strelnikov, sprawiający wrażenie twardego milczka). Niby są wspierani przez swoje zespoły, ale to oni ciągną sprawę, kursują w tą i z powrotem, obdarowując nas przy okazji ładnymi widoczkami ze swoich miast. Gadają po angielsku, jakbyśmy nie byli sąsiadami i to wiele mówi jednak o tym, że wcale nam tak blisko nie jest do siebie.
Nie jest źle, ale i rewelacji nie ma. Duża ilość wątków pobocznych nie daje frajdy, a potem wyjaśnienie jest trochę z sufitu, najwięcej przyjemności ma się chyba z poznawania tych postaci, całkiem fajnie wymyślonych i intrygujących. Regulamin? Ważna skuteczność...
PS Tylko zegar nie wiadomo po co... Ani nie wprowadza jakiegoś napięcia, nie wpływa na tempo, no chyba że mamy dzięki temu kojarzyć miasta.
****
W pojedynku po raz kolejny wygrywa więc HBO. Nie akcją. Nawet nie zdjęciami, ale samą historią, jej klimatem. "Nieświadomi" to kino szpiegowskie, ale bez nachalnego epatowania pościgami i bójkami. To gra pozorów, kłamstw, piętrowego ukrywania prawdy i próby inwigilacji przeciwnika. Tylko kto nim jest? Niby system się rozpada, ale w Czechach wciąż Armia Czerwona i służby siedzą zastraszając tych co się wychylają. Ludzie niby boją się coraz mniej, ale to ci, którzy rządzili tyle lat zaczynają się teraz bać, a przez to stają się groźni. Wciąż bowiem mają możliwości pozbycia się człowieka bez śladu.
Połączenie kryminalnej zagadki (poszukiwania zaginionego męża i próby wyjaśnienia wypadku jakiemu uległa Marie) i szpiegowskiej rozgrywki wokół głównej bohaterki daje bardzo ciekawy efekt. To historia kobiety, która musi poradzić sobie w rzeczywistości, której nie za bardzo rozumie - uciekła przecież wiele lat temu na zachód, ale również obraz pewnej epoki, tego co w ludziach siedziało, zaszczucia, jakiemu byli poddawani.
Jak wspomniałem na początku - nie liczcie na jakąś spektakularną akcję, tu frajdę ma się raczej z tego nieustannego poczucia życia w jakiejś pułapce, niepewności. Komu zaufać, jeżeli nawet "swoi" mogą okazać się rozgrywającymi jakąś własną partię na szachownicy albo co gorsza jako podwójni agenci sprzedadzą cię, licząc na jakąś ostatnią premię przed ujawnieniem się i ucieczką z placówki...
Nie zobaczymy tu dzielnych działaczy opozycji i masowych demonstracji, to raczej gorzka refleksja nad tym, że sama zmiana ustroju była fasadowa i przyniosła rozczarowanie tym, że nigdy nie rozliczono do końca winnych wszystkich świństw wyrządzanych narodowi. Wielu aparatczyków i agentów służb przeszło po cichu w jakieś biznesy i śmieją się w twarz swoim dawnym ofiarom. Ci, którzy donosili również czasem przez lata jeszcze przywdziewają ordery wielkich bojowników o wolność, licząc na to, że ich teczki nigdy nie wyjdą na jaw. Czy Czechy tak bardzo różnią się od nas?
A jednak to tam potrafią szczerze i gorzko opowiadać o transformacji, a u nas brakuje takich filmów.
"Nieświadomi" mogą się podobać dzięki kapitalnemu odtworzeniu atmosfery tamtych dni, ale i realiów epoki, tej dziwnej szarzyzny i smutku. I tu na scenariusz albo na finał, nie ma co narzekać na szczęście.
Nie widziałam żadnego z tych seriali. Sama za to śledzę obecnie "Poldarka" (czwarty sezon) i "Wikingów" (szósty, finałowy sezon). Od przyszłego tygodnia zacznę też oglądać nową wersję "Nędzników" (w obsadzie m.in. Dominic West, Lily Collins i Olivia Colman).
OdpowiedzUsuń