czwartek, 12 grudnia 2019

Dobrze się kłamie, tyle lat się znamy, a tu coś takiego

Był oryginalny film włoski, ileś wersji filmowych krajowych (w tym niezła polska), można więc było się spodziewać, że prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł by przerobić to na sztukę. W końcu rzecz jest dość kameralna i w sumie opiera się na dialogach, na interakcji między postaciami, dużo więc nawet nie trzeba.
Marcin Hycnar i Bartosz Wierzbięta (tak to ten od Shreka i Pingwinów) zostawili główne wątki, trochę zmienili dialogi i podkręcili tempo. Zapowiada się przebój (na razie grany gościnnie w Studio Buffo, ale pewnie ruszy w Polskę), bo publika bawi się naprawdę nieźle. Choć wnioski jakie można wysnuć z obserwacji bohaterów nie są zbyt wesołe, mimo wszystko bawi nas pogrążanie się przez nich w próbach wyjaśnienia różnych kłamstw i robienie z siebie kretynów. Gdyby nie kłamali, nie musieliby potem wstydzić się coraz bardziej żenujących rzeczy jakie wychodzą na jaw. Tylko czy rzeczywiście to takie proste?
 

W końcu nie zawsze kłamią oni dla swojej wygody, może czasem po prostu boją się powiedzieć prawdę, odkładają to na później, mają dobre chęci. Czy warto zrobić coś po swojemu, mimo że wiemy, że to wkurzy partnera/partnerkę? W związkach każdy jednak powinien mieć jakąś przestrzeń wolności, nie musieć się podporządkowywać. Najwyraźniej jednak bohaterom brakuje umiejętności szczerej rozmowy, skoro wolą pewne sprawy ukrywać, licząc na to, że to nie wyjdzie na jaw. Z czego więc się śmiejemy? Z przyjaźni, która miała być taka serdeczna, a okazuje się, że jednak nawet tam nie mówimy sobie szczerze wszystkiego? Kobiety kryją przyjaciółki, panowie siebie nawzajem, bo po co denerwować drugą stronę. Może z obłudy, z pozorów, z których nagle są obdarci?
Podobnie jak w filmie telefony odgrywają tu duże znaczenie, to właśnie treść sms-ów, czy odbierane rozmowy są powodem piętrzących się problemów, napięcia, czasem śmiechu z tego kto akurat się wkopał, a czasem współczucia, bo czujemy jakie były jego intencje. 
Żarty, docinki, przekomarzanie się, ploteczki, winko, dobre jedzenie (brawa za pomysł, by faktycznie aktorzy jedli kolację przy stole, bo tworzy to klimat), ale chyba nikt nie przewidywał jak ten miły wieczór się skończy.


Dobrze się to ogląda i cały ten spektakl to praca zespołowa, każdy tu ma coś do zagrania. Zobaczyć na scenie możemy: Olgę Bołądź, Wojciecha Zielińskiego, Katarzynę Kwiatkowską, Marcina Perchucia, Szymona Bobrowskiego, Anitę Sokołowską , Bartłomieja Topę (zamiennie z Przemysławem Sadowskim) - ciekawe czy pamiętając film będziecie potrafili obsadzić ich w rolach...
"Dobrze się kłamie" jest komedią, ale raczej z tych niegłupich, które zostawiają po sobie trochę refleksji i może czasem odrobinę goryczy. Bo czy naprawdę zamiast lepiej ukrywać swoje sekrety (również te w telefonach, gdzie sporo prawdy o nas jest), nie lepiej po prostu mówić prawdę?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz