Ależ pokochałem ten pokręcony serial. I żal, że to tylko 4 odcinki. Australijska produkcja ma świetny klimat, jest zaskakująca, chwilami bawi, zachwyca zdjęciami. Nie wiem czy kogoś oburzy, czy zgorszy, bo pokazuje ludzi Kościoła w dość negatywnym świetle, warto jednak otworzyć się na tą historię i zobaczyć w niej drugie dno. To baśń, w której można dostrzec tęsknotę za wiarą czystą, nieskalaną. Fakt, że traktowaną jako ucieczka przed światem, zmieniającą się pod wpływem surowych warunków i otoczenia, mimo wszystko budzącą szacunek lub podziw.
Wyobraźcie sobie trzy kobiety w starym klasztorze, na wyspie, w miejscu odciętym od świata, samowystarczalne i... szczęśliwe. W ich świat wkracza nagle ktoś obcy, przychodzi zło. W osobie księdza.
Nie chodzi jedynie o to, że to mężczyzna, ale o to, że nie rozumie ich świata, chce go im odebrać. Wszystkie ich wcześniejsze doświadczenia sprawiły, iż nie chcą wracać do normalnego świata, chcą swojego prostego życia. Siostry św. Agnieszki modlą się, opowiadają sobie przed snem różne historie, pracują, żyjąc w harmonii z naturą. Dla nich wiara obejmuje wszystko, każdy oddech i gest. Możemy się dziwić, że miesza się katolicyzm z jakąś dziwną ezoteryczną mieszanką, reinkarnacją, dla księdza więc są jakimiś pogankami. Ten konflikt może wydawać się w pierwszym momencie zabawny, ale ta opowieść ciągnie nas raczej w poważne i niepokojące klimaty. Aby doświadczyć odrodzenia, trzeba doświadczyć cierpienia i śmierci. A żeby uzyskać przebaczenie, trzeba naprawdę żałować.
Nie ma co zdradzać zbyt wiele, ale gorąco Was namawiam do obejrzenia tego serialu. Unosi się w nim mocny duch pierwiastka żeńskiego - to chyba w nim jest najciekawsze, te nowe wersje dawnych bajek, w zestawieniu z doświadczeniami sióstr, mogą przyprawić o ciarki.
Dawno nie widziałem nic tak oryginalnego, przewrotnego i z klimatem jednocześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz