Maraton z kryminałami i thrillerami trwa. Każdy kusi i w sumie mam sporo frajdy, bo rzadko kiedy trafiam na tytuły, które rozczarowują. Niby po tylu lekturach coraz trudniej mnie zaskoczyć, ale przecież nie tylko o samo zaskoczenie chodzi. Liczy się klimat, napięcie, ciekawe postacie, jakaś zagadka...
Kaszta nowy ludzik dzięki WAB miał fantastyczną kampanię (kubik który po wypełnieniu kasztanami zmieniał się dzięki wydawnictwu w tysiące książek dla bibliotek. Mnie jednak zachęcił nawet nie tyle szum medialny, ale nazwisko autora, który tworzył serial The killing, który bardzo lubię.
W sumie można nawet dostrzec jakieś podobieństwa, choćby w parze bohaterów, niby nie dogadujących się, działających po swojemu, w śledztwie znakomicie się jednak uzupełniających.
Połączeni trochę przypadkiem, praktycznie do tej jednej sprawy, działający na nerwy przełożonym i kolegom, jednak intuicyjnie idąc za jakimś tropem, są jedyną nadzieją na rozwiązanie sprawy. Większość policjantów nawet nie chce myśleć o drugim dnie, o seryjnym mordercy, czy też o powiązaniu ciał zmasakrowanych kobiet, ze śledztwem sprzed kilku lat, które dawno uznano za zamknięte. Oni jednak dostrzegają coś więcej.
Oboje też mają trochę rozpieprzone życie prywatne. On dotąd działał poza krajem, dla Europolu, ale z jakiegoś powodu tam go usunięto, trafił więc do wydziały w którymś kiedyś pracował. To samotnik, praktycznie bez domu, rodziny... Ona ma córkę, którą trochę zaniedbuje, wciąż poświęcając się pracy, szuka faceta, przy którym mogłaby się ustatkować...
Oboje będą się na siebie wkurzać, ale gdy jedno coś znajdzie, drugie również zatrzyma się nad tym tropem, nie zlekceważy go. Morderca wydaje się bawić się z policją, nie zostawia żadnych śladów, a pułapki omija, udowadniając ich kompletną bezradność. Jedyny trop - kasztanowe ludziki, to zbyt mało by mogło do kogoś doprowadzić.
Fajna intryga i praktycznie gotowy scenariusz na świetny film! Niby masz jakieś poszlaki, wydaje się że wiesz nawet więcej niż bohaterowie, ale co z tego. Przyznaje się bez bicia - poległem na typowaniu sprawcy, choć czuło się, że czai się gdzieś obok. No i jak to Skandynawów często bywa, ciekawy aspekt społeczny gdzieś w tle - na ile zaniedbania lub nadgorliwość pracowników socjalnych i ich decyzje mogą odbijać się na losach dzieci krzywdzonych przez rodziców.
Gruba cegła, ale czyta się błyskawicznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz