Książka do połknięcia w dwie godzinki. Raz, że nie jest to wielka cegła, dwa że lekko napisana. W założeniu ma to być spojrzenie jednego z wielu imigrantów z Ukrainy na nasz kraj. A co z tego wyszło? Na pewno nie jest to reportaż, a raczej dość osobista opowieść Dimy o jego własnym przyjeździe, o tym od czego się zaczęło i wszystkich trudnościach na jakie napotkał już w Polsce. Opowieść napisana z humorem, całkiem przyjemna, choć brakuje mi tego, by jakoś odnieść się do losów innych przybyszów z Ukrainy - w końcu nie każdy ma tyle kasy na początek co jego rodzina, nie każdy ma takie ambicje zawodowe, nie każdy robi karierę jako youtuber.
Pomysł na książkę zrodził się właśnie chyba z popularności jego kanału na Youtube i mam wrażenie że Dima z żoną (sam przyznaje że mu pomagała w pisaniu) trochę starali się zachować lekki ton tych filmików. Oto młode małżeństwo z trzyletnią córeczką sprzedaje swoją dobrze prosperującą firmę, samochód, mieszkanie i szuka nowej przyszłości w Polsce. Dimie było łatwiej, bo jego przodkowie mieli polskie pochodzenie, ale i tak musiał przejść niełatwą i krętą drogę przez urzędnicze przeszkody. Pewnie jak wielu innych, przybył tu jako turysta, choć świadomie już zdecydowany był na staranie się o pobyt stały, potem musi czekać na to by móc legalnie pracować (a ilu nie czeka na to wcale?). Stać go jednak na hotel, wynajmowanie mieszkania w Wilanowie, potem na kupno rowerów, auta... Jakoś się to gryzie z tym, że potem pisze, że nie mają na jedzenie? Obawiam się, że wielu Ukraińców przyjeżdżających do nas jest w dużo bardziej dramatycznej sytuacji. Im się udało przeczekać długo okres czekania na zgodę na pobyt tymczasowy, a potem również Dimie udało się zdać egzamin (czy też przejść rozmowę dotyczącą przyznania obywatelstwa polskiego). I tylko życzyć im wszystkiego dobrego! Córeczce, której chyba łatwiej było się adaptować ze względu na młody wiek, jak i rodzicom, którzy szukali lepszej przyszłości dla siebie i dla niej. Oby nigdy nie żałowali decyzji i żeby stać ich było na odwiedzanie ojczyzny.
W tej ich historii jedynie gdzieś przy okazji rozrzucone są jakieś refleksje na temat kulturowych różnić, poziomu życia (choć miasteczko Wilanów na pewno żyje na innym poziomie). Trochę tego mało. Ale i tak lektura bardzo sympatyczna. Szczególnie wspominany w książce kilkukrotnie Radykalny Narodowiec, który został jednym z pierwszym subskrybujących jego kanał, wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
Świetnie napisane i proszę o więcej takich artykułów.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń