poniedziałek, 21 października 2019

Rytuały wody - Eva Garcia Saenz de Urtiri, czyli rany tak łatwo się nie zabliźniają

W kategorii: kryminały i thrillery "Cisza Białego Miasta" (o której pisałem tu) w tym roku zdecydowanie na podium, nic więc dziwnego, że kontynuację złapałem szybciutko, mimo że na stosie dziesiątki innych nowych tytułów. Zdążyłem więc jeszcze kilka dni przed oficjalną premierą (30 października).

I choć pewne motywy moim zdaniem zbyt wyraźnie się powtarzają, to lektura "Rytuałów wody" daje ogromną frajdę. Czemu wspominam o powtórzeniach? To taki syndrom "Ojca Mateusza" - ile można trupów można przypisać do niewielkiego miasteczka? Ilu może pojawić się w krótkim czasie seryjnych morderców, dla których ważnym motywem w działaniu są jakieś skomplikowane rytuały i symbole zaczerpnięte z głębokiej przeszłości? Jeżeli przymknie się trochę na to oko, to historia wciągnie Was jak i za pierwszym razem.
Unai Lopeza de Ayali zwany Krakenem ledwie się wylizał z poprzedniej sprawy. Kula uszkodziła mózg i choć lekarze dokonali cudu, on pogrążył się w depresji, wcale nie mając ochoty próbować chodzić na jakąś terapię, by odzyskać mowę. Urlop się przedłuża, wszyscy pamiętając o jego bohaterstwie dają mu taryfę ulgową, przyzwyczajając się do tego, że porozumiewa się pisząc na karteczkach lub na telefonie. Gdy jednak brakuje rąk do pracy, jego koleżanka prosi go o pomoc w sprawie, która stanie się dla niego przełomem - w końcu lokalna policja niewielu ma profilerów, a on jest jednym z najlepszych.

Ciało kobiety w ciąży znalezione na pustkowiu w górach dla pozostałych policjantów jest po prostu kolejną sprawą, on jednak rozpoznał ofiarę i poczuł głęboki niepokój, postanawiając za wszelką cenę zawalczyć o to by nie odsuwano go od śledztwa. Znał ofiarę, choć przez lata jej nie widywał i starał się o niej zapomnieć. Morderstwo wyrwało go z obojętności, wciągnęło na nowo w pracę, ale po raz kolejny sprawiło, że postawił na szali życie i to nie tylko swoje, ale tym razem również kobiety, którą kocha i dziecka, którego się ona spodziewa. Być może jego dziecka.

Eva Garcia Saenz de Urtiri umiejętnie przeplata prywatne życie bohatera, różne jego dylematy ze śledztwem, sprawia że naprawdę angażujemy się w jego sprawy. Potem, nawet gdy tempo akcji odrobinę spada wcale więc to nam nie przeszkadza. Powoli zbieramy jakieś okruchy z podrzucanych tu i tam wspomnień, próbujemy robić własne typowanie sprawcy i trzymamy kciuki za Krakena, widząc jak bardzo mu zależy, jak wiele wysiłku poświęca, by osiągnąć cel.
Dochodzenie policja musi prowadzić starając się zachować tajemnicę, bo miasteczko jeszcze nie otrząsnęło się z poprzedniego zagrożenia - teraz może być jeszcze gorzej, gdyż morderca najwyraźniej bierze za cel ludzi, którzy spodziewają się dziecka. To oraz sięgnięcie po jakieś celtyckie dawne wierzenia i zwyczaje, sprawia że chyba jest nawet bardziej mrocznie niż w pierwszym tomie cyklu. Kraj Basków, kraina pełna historycznych, pięknych miejsc, żyjąca zupełnie innym tempem niż wielkie miasta z ich problemami, okazuje się dobrym miejscem na akcję ciekawej historii. To nie tylko thriller kryminalny, ale właśnie interesująca historia, elementy obyczajowe, prawdziwe emocje jakim możemy się przyglądać stanowią o sile tej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz